Susan
Patty, mimo że wykonywała naraz mnóstwo kroków w każdą stronę, prowadziła mnie całkiem prosto i uważnie. Oczywiście ciągle nie mogła się nadziwić, jakim cudem wpadłam w takie towarzystwo.
-Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo twój chłoptaś jest przystojny?- zapytała po raz setny.
-Ile razy mam ci udowadniać, że nic nie widzę?
-W każdym razie nie tak jak Hugh. On jest boski!- ciągnęła dalej, nie zwracając uwagi na moje narzekanie.- Czaisz, on ma włosy dłuższe ode mnie! I ta jego skórzana kurtka, po prostu identyczna jak moja.
-No chyba nie. On jest jednak facetem.
-Oj, nie znasz się. Ma przetarcia w podobnych miejscach i podwójną wewnętrzną kieszeń.
-Ty się zachwycasz chłopakiem, czy jego ciuchami?
-Jak ty się potwornie czepiasz! Mógłby być nawet w dresie, jego oczy są powalające!
-Ile razy już zdążyłaś pomyśleć o nim nago?- usiłowałam nie parsknąć śmiechem.
-A bo ja wiem, ze dwie nieskończoności. Zresztą, to tylko powierzchowność. Nie powiesz mi, że ty o Lukeu tak nie myślisz.
-Myślę, chociaż głównie w sferze dotyku i słuchu. A co do powierzchowności, to nie musi być koniecznie od razu nagi, bylebym mogła go zobaczyć.
-Jeszcze się napatrzysz, aż ci zbrzydnie!
-Na razie, to ty mi zbrzydłaś, a wcale na ciebie nie patrzę.- wymamrotałam.
-A on dał mi swój telefon, wiesz? I powiedział, że musimy się spotkać sami.
-I jaki model?
-Co model?
-Telefonu.
-Dał mi numer, głąbie, nie czepiaj się słówek!- szturchnęła mnie w ramię, ale potknęłam się, więc znowu przytrzymała mnie koło siebie.
-Zostajesz u mnie na noc, pani napalona?
-A co żeś myślała? Oczywiście. I niech ci się nie wydaje, że zaśniesz.
-Dzięki, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.- powiedziałam słodko, uśmiechając się sztucznie.
-Tak, ja wiem, że ty mnie bardzo kochasz.- ucałowała mnie w policzek z głośnym mlaśnięciem.- Ej, co ty w ogóle masz na sobie?
-Bluzę Lukea.- odparłam, czując, jak mnie pieką policzki.
-Uu, ktoś tu się zabujał w naszej Susan.- powiedziała to akurat w momencie, kiedy przekroczyłyśmy próg mojego domu. Oczywiście nie zdążyłam jej uciszyć i z pokoju natychmiast wyleźli moi bracia.
-O której to się do domu wraca?- powiedział zaspany Jason.
-Przepraszam, nie widziałam, że się ściemnia.- zachichotałam.
-To jest bluza Lukea?- spytał podejrzliwie Gabe.- Masz szczęście, że byłaś z Patty, bo inaczej on miałby przerąbane.
-Dlatego, że mi ją dał? Jak wam mówię, że mi zimno, to wy tylko: trzeba było się ubrać!
-Nie słuchaj ich, są zaspani, bredzą.- Patty wepchnęła mnie do mojego pokoju.
-Bredzą nawet i nie zaspani.
-Wiesz co ci powiem? Jesteś straszną zrzędą!
-I vice versa, marudo!
-Rozbieraj się i idź spać.
-Chciałabyś, zboczeńcu ty. Będę spać w jego bluzie!
-A to sobie śpij!
Skuliłam się na łóżku, zanurzając nos w cudownie pachnącym materiale. Po chwili dołączyła do mnie Patty i szturchnęła mnie biodrem.
-Nie będę się do ciebie przytulać, bo pachniesz jak facet.
-Od kiedy ci to przeszkadza?
-Odkąd wiem, jak pachnie Hugh!
Czasami naprawdę się zastanawiałam, jak bardzo możemy się wkurzać i wyzywać i wciąż pozostawać najlepszymi przyjaciółkami.