Luke
Zadrżała i opatuliła się ciaśniej w moją ulubioną bluzę. Wyglądała w niej tak uroczo i nieporadnie, zwłaszcza, że zakrywała ją od ramion do połowy ud. Ująłem jej brodę i uniosłem jej głowę do mnie. Uśmiechnęła się i zagryzła wargę tak mocno, że aż zbielała. Pochyliłem się i pocałowałem ją, a ona momentalnie puściła biedną wargę i zarzuciła mi ręce na szyję. O mało nie straciłem równowagi, więc oparłem się o ścianę, a drugą ręką przyciągnąłem ją do siebie. Zlizałem Spritea z jej ust, a ona ochoczo rozchyliła je, wysuwając swój język. Poderwałem ją z ziemi i przycisnąłem do ściany biodrami, jej nogi same zaplotły się wokół nich. Jęknąłem, czując nagły przypływ pożądania. Cholerne ciasne spodnie! Jej coraz zachłanniejsze usta nie ułatwiały mi sprawy.
-Dość...- jęknąłem między kolejnymi pocałunkami.- Susan... - oderwała się ode mnie w końcu.
-Boże, Luke, jesteś taki cudowny.- wyszeptała. Nie mogłem się nie szczerzyć jak głupi. No nie mogłem.
-Teraz już wiem na pewno, że na mnie lecisz.- wymruczałem jej do ucha, całując delikatnie jej szyję. Boże, pachniała tak słodko.
-Mam tylko nadzieję, że Patty nie narzuca się aż tak bardzo twojemu koledze...
-Jak wychodziliśmy byli sobą tak zainteresowani, jakby nie było nikogo dookoła.
-A w ogóle jak on wygląda?
-Cóż, cały czas chodzi w skórze i w glanach, to chyba wiesz, nosi długie blond włosy, dlatego często go nazywamy panienką, zwłaszcza jak się ogoli. Ja nie wiem jak on w ogóle wytrzymuje w lecie.
-No to istny ideał dla Patty.- zachichotała.
-W sumie on jedyny nie ma dziewczyny.- Susan spoważniała.
-A ty masz?- nie mogłem się powstrzymać i zacząłem się śmiać.
-Chyba, że nie chcesz nią być, to wtedy ja też nie będę miał dziewczyny.
-Chcę.- zapewniła mnie od razu, energicznie potrząsając głową. Wsunęła palce w moje włosy i potargała je lekko.- Czasami bardzo mi brakuje tego, że nie mogę zobaczyć, jak się do mnie uśmiechasz.
Zamilkłem, nie bardzo wiedząc, co mam na to odpowiedzieć. Jednak jej cisza w ogóle nie przeszkadzała, wydawała się bardzo zafascynowana badaniem mojego ciała dłońmi. Wyjątkową uwagę poświęciła ustom, które wciąż były rozciągnięte w szerokim uśmiechu. Po prostu nie mogłem przestać szczerzyć się głupkowato do dziewczyny przede mną.
-Poprosisz tą zołzę, żeby mnie odprowadziła?- zapytała cicho, ukrywając ziewanie. Trochę posmutniałem, ale było już naprawdę późno, więc zostawiłem ją na chwilę samą, żeby oderwać Patty od Hugh.
-Jak to, zabierasz mi ją?- wykrzyknął oburzony. Spodziewałem się, że to raczej przyjaciółka Susan będzie protestować, ale ona natychmiast pobiegła do niej, rzucając wszystkim krótkie: cześć.
-Hugh, nie myślałem, że ona ci się tak spodoba.- Brad uniósł brwi zdziwiony, obejmując swoją dziewczynę.
-Ja też nie.- odpowiedział po prostu, wzruszając ramionami.
-Ty to masz nosa do bab, Luke. Mam nadzieję, że to nie przez ciebie ten wypadek.- spojrzał na mnie podejrzliwie Cole.
-Zwariowałeś?!- zaprotestowałem od razu.- Po prostu natknąłem się na nią, pilnując Robbiego w szpitalu.
-Twoje szczęście.- mruknęła Gwen.