W nocy złapała mnie chęć powrotu do przeszłości, więc przejrzałem całego swojego bloga, począwszy od pierwszego zdjęcia, na wczorajszym kończąc. Notki, które wtedy pisałem, a które uważałem wtedy za poprawnie napisane i dojrzałe, teraz traktuję jako dziecinne i trochę dziwne. Fakt, miałem wtedy raptem osiemnaście czy dziewiętnaście lat, ale teraz dopiero dostrzegłem jakie znaczące zmiany we mnie zaszły. Wcześniej tego nie dostrzegałem, ponieważ byłem zaabsorbowany czymś oraz kimś innym, jak to bywa w tym wieku. Po prostu się starzeję i zaczynam marudzić. Dość często to słyszę, więc musi być w tym sporo prawdy.
Wiara w samego siebie. To coś czego mi brakuje.
Dawno zapomniana, dawno porzucona.
Często potrzebna, ale jednak nie niezbędna.
Z martwych powstanie i wtedy wam pokaże.
Mam nieomylne wrażenie, że życie sobie ze mnie kpi i robi żarty moim kosztem. Czy tylko ja mam takie chwile i sytuacje, które pojawiają się dokładnie w takim momencie, gdy są najmniej pożądane? Idealnie wtedy, gdy ich nie chcemy, a nawet kiedy wręcz prosimy wszystkich nieśmiertelnych by nam tego nie robili?
Nie mam nastroju ani humoru by pisać cokolwiek więcej. Idę się poużalać nad samym sobą. Wiele więcej mi nie pozostało.