Boziu boziu... po takim miłym wspaniałym weekendzie ciężko powrócić do hmm... pracy?
Obecnie siedzimy sobie z Martynką i zaraz zaśniemy tutaj na tej recepcji. Nie ma nic do roboty... Chyba skoczę zaraz na zapleczę i zrobie sobie kawę z 60 łyżeczek.
Ja to tam jeszcze ja ale jak tam Gumich biedny orze...
Wczoraj męczące zakupki. Kupił sobie buty a ja dostałam nową torebkę. Taki bogaty i niczego nie żałujący mi Gumich. Bardzo serdecznie dziękuję. Potem pędzikiem powrót do Niego bo mecz. Zdążyliśmy na styk. Zeżarliśmy zupki i hot dogi tak bardzo zdrowo. Potem się wkurzyliśmy i wcale nie cieszyliśmy bo byliśmy za 'tymi drugimi' xd
Ominęła mnie impreza salonowa w sobotę bo stwierdziłam, że średnio tam będę pasować. Dziś miałam okazję po niej posprzątać. Ale kibla zatkanego przepychać nje będę.
Dobra... idę po tą kawę bo do 21 jeszcze daaaaleko...