To było w Mansfield, gdy oglądaliśmy Peny Dredful i nagle ktoś zapukał do okna niczym wieszcz dobrej nowiny lub po prostu wyznawca pewnej alternatywnej wiary. Był to ów piękny, dziki, lecz jednak udomowiony zwierz, któremu nadałam pewne rzymskie imię, którego juz nie pamiętam. Spokojnie, pododaję multum obrazków wakacyjnych i znów mi się znudzi, lecz jednak photoblogy to taka magia wspomnień jest.