Czwartek
Tak jak obiecałam zadzwoniłam rano do chłopaków, żeby ich obudzić, odebrał Damian, podziękował za obudzenie, a kiedy powiedziałam "WSTAWAJCIE", Damian na to "Okej, dobranoc"
Tak jak mu obiecałam poprzedniego dnia, zrobiłam kanapki. Przybyli na 8;55 do szkoły, pełni energii
Na lunchu pojechaliśmy z powrotem do Majd i już do szkoły nie wróciliśmy...
Zrobiłam wszystkim obiad- kopytka, pograliśmy trochę w fifę, Frączek mnie obmacał - najebany to do domu
I o 15 zabraliśmy się z Damianem - prowadziłam jego samochodem, trzeba się cieszyć, że nie dostał zawału serca
PS: Rozdałam dzisiaj kalendarze - Samsel powiedział, że nawet moja wychowaczyni chciała by jeden egzemplarz