Kilka dni zajęło drużynie, aż mnich, a właściwie Emisariusz Rince przebudził się po krytycznych obrażeniach. Przy nim czuwała Milva tropicielka o specyficznym poczuciu humoru i mag-nekromanta Herold. Drużyna została przemieniona po długotrwałych modłach przez swoje bóstwa. Teraz, kiedy już pozbyli się swoich poprzednich słabości ( i tu mógłby powstać naprawdę długi monolog xD prawda Chriss? ) ruszyła do śmierdzących pozwolę sobie to tak ująć poszukiwań. I tak po długotrwałym obmacywaniu każdych z czterech ścian, jednej podłogi i stropu okazało się, że w pomieszczeniu na suficie była klapa, a w niej korytarz, a na końcu korytarza... ;) nieprzyjemne powitanie dla Milvy, która to jako pierwsza podążyła w nieznane. Ale może troszku bardziej szczegółowo& Nekromanta odmówił chodzenia po zakurzonych dziuplach, emisariusz ze swoją zbroją nie miał jak zastąpić w tym zadaniu kobietę, a tropicielka miała to po prostu wszystko w d& czy się ubrudzi czy też jako pierwsza zbogaci się o kosztowności i oszczędności zabitego pasterza. Milva z pomocą dżentelmena rycerza weszła w otwór w suficie, ciasnym tunelem prześlizgnęła się do kolejnej klapy, po otwarciu jej oczom ukazało się pomieszczenie, które po późniejszych przemyśleniach okazało się pomieszczeniem obok. Milva zeskoczyła& Bęc, trzask, prask i słyszym... I nic nie słyszym tak mogliby skomentować panowie w pierwszym pomieszczeniu. Rince długo się nie zastanawiając zdjął zbroję, podsadził maga i również podążył ciasnym i brudnym tunelem. Po drugiej stronie leżała w pomieszczeniu tropicielka kuląca się z bólu od nieprzyjemnych kolców, które uaktywniła zeskakując na podłogę.
Po unieszkodliwieniu pułapki, a właściwie zniszczeniu drużyna rozpoczęła poszukiwania, nie omieszkała nawet w yhm odchodach, które to znajdowały się w rogu pomieszczenia, pogrzebać poszukać ( bo a nóż wydalił coś cennego xD). Taka to drużyna narodziła się po modłach: nie znająca ohydy i umiaru, pędząca na przód ciasnymi i ciemnymi ścieżkami, mająca własne cele i własne żądze. Dwoma słowy: kochaniutka drużyna
Najsłodszy jednak jest fakt, iż mimo ubabrania się gówienkami drużyna odkrywszy informacje na temat pochodzenia trucizn niemyślała o sobie w pierwszej kolejności - a wtedy miło byłoby jakby jednak wzięła dobrą, porządną i ciepłą kąpiel - ruszyła do pobliskiej jaskini, co okazało się w przyszłości kilkudniową wędrówką po tunelach.
I tak oto Milva, Rince i Herold weszli do groty. Na początku swojej wyprawy napotkała kilku trolli, widmowego grzyba i wyjca. Jest to tylko wzmianka o tych wynaturzeniach, gdyż największe niebezpieczeństwo kryło się w głębinach podziemnego jeziora i w laboratorium za wielkimi metalowymi drzwiami...
Zacznijmy od drzwi xD
Po 2dniach tułaczki i walki z wynaturzeniami w jaskiniach, drużyna dotarła do wielkich metalowych drzwi, które jakby mogły powiedziałby: Idźcie stąd, tam w środku nie ma niczego cennego co mogłoby Was podróżnych zaciekawić bądź co gorsza wzbogacić. Drużyna jednak miała swoją teorię ^^. Długo nietrwało jak drzwi były już otwarte, a drużyna swoimi złymi, chciwymi i prawymi oczyma wchłaniała obrazy do umysłu i analizowała pod dany przez ich charakter otrzymane informacje. Mnóstwo stołów zawalonych ziołami, miksturami i proszkami, a to wszystko to najlepszej jakości trucizny, piękny czerwono-żółty dywan, kocioł jakim by żadna porządna wiedźma nie pogardziła oraz posąg roboty wyśmienitego kamieniarza. Wszystko piękne i śliczne gdyby nie fakt, że posąg to tak naprawdę tymczasowa iluzja, a nie wszystkie ściany to - xD - ściany. Nie muszę chyba wspominać, że drowy jako magowie i wojownicy są wyśmienitymi przeciwnikami, nawet dla tak doświadczonej drużyny. Co prawda drużyna bystrze zauważyła wilcze doły pod dywanem jednakże starcie kosztowało ich nie lada małego wysiłku. Walka dobiegła końca, a śmiałkowie odkryli, że nie warto lekceważyć stan rzeczy o jakim informują tylko oczy. Zgrabione trutki i co cenniejsze przedmioty, a i kotłem nie pogardził czempion ^^.
W labiryncie tuneli drużynę czekał jeszcze jeden niesmaczny kąsek. A mianowicie po uprzednim zgubieniu, następnie odnalezieniu i ponownym zagubieniu oczom drużynie ukazało się podziemne jeziorko. Na drugim końcu jeziorka łódki mówiące: Tam nikogo nie ma. My sobie tutaj tak tylko wypoczywamy na plaży kamienistej tego oto piękno-mrocznego jeziorka. I tym razem drużyna nie uwierzyła - xD. Rince zaproponował podróż wokół jeziora y byłby to dobry pomysł gdyby nie fakt, że jeziorko było zamieszkiwane przez Aboletha. Drow nekromanta klnął jak tylko otchłań najlepiej potrafiłaby wyuczyć swego mieszkańca co zainteresowało kilku innych drowów wcześniej już przybyłych. Starszy sierżant rozpoznając w nekromancie lordowskie pochodzenie i syna nikogo innego jak majora ruszył na ratunek. Niestety Herold nie miał dość wielkiej woli na ataki Aboletha i pod koniec walki rozpoczął się proces przemiany jego płuc w oskrzela. Po krótkiej rozmowie wyjaśniłoby się, że mag ma szlacheckie pochodzenie jednakże nadszarpnięta już jego wola po raz kolejny nie zdała testu, a tym samym zapewnił starszemu sierżantowi wieczny spoczynek w otchłani. Przemiana dobiegała końca i mimo, że drogę wyjścia z jaskiń było już widać, nekromanta został zmuszony (z przyczyn losowych xD) do przywitania się z nowym domkiem - podziemnego jeziorka. Drużyna wychodząc z jaskini musiała tylko zejść z klifu, zabić porucznika maga - drowa i wejść pod przykrywką na statek Leoxa, którego było już widać na horyzoncie. Ale to jak już sami się domyślacie była tylko formalność ^^