My Savior
część 30
Alex jest niezłym organizatorem. Nawet bardzo. Byliśmy tak podekscytowani samym pomysłem wyjazdu i uznaliśmy, że nie ma czasu do stracenia. Dlatego już następnego dnia czekamy przed mieszkaniem Alexa na jego znajomych. Wstaję z krawężnika i opieram się o murek przy chłopaku. Naciągam sobie czarną wełnianą czapkę na uszy.
-To tylko trzy dni. Przykro mi. Na tyle dali mi wolne.
Odwracam się w jego stronę. Odkąd przyszłam, cały czas wypatruję vana, którym mają po nas przyjechać.
-Okej. I tak się cieszę.- odpowiadam z uśmiechem. Łapię go za rękę.
-No i tylko trzy osoby z nami jadą. To i tak dobrze, biorąc pod uwagę to, że przygotowaliśmy wszystko w jeden dzień. Są bardzo w porządku. Zobaczysz, polubią cię.
Śmieję się pod nosem.
-Mało osób żywi do mnie przyjazne uczucia.
-Och, ja żywię do ciebie baaardzo przyjazne uczucia.
-Tak. Zastanawia mnie, dlaczego.
Alex uśmiecha się tajemniczo i mocniej ściska moją dłoń. Nagle nachodzi mnie pewna myśl.
-Alex, czy my jesteśmy...- zaczynam niepewnie i przestępuję z nogi na nogę.- Hm, no wiesz.
Posyła mi zdziwione spojrzenie. Jezusie, czy faceci nigdy nie mogą się domyślić o co chodzi?
-Kim jesteśmy?- pyta, jakby nerwowo.
Czuję, jak oblewa mnie rumieniec. Nie powinnam była tego zaczynać. Chyba bym się zorientowała gdybyśmy byli parą, no nie? Głupia. Z drugie strony te całe łapanie za rączki, uśmiechy, pocałunek. Ugh.
-Zastanawiam się... - przeciągam każde słowo- Czy może... Nie chodzimy ze sobą?
Słyszę, jak Alex parska śmiechem. Mam ochotę porządnie plasnąć się w czoło.
-Czy ze sobą nie chodzimy?- powtarza rozbawiony.- Czyżbyśmy byli w gimnazjum?
Podnoszę głowę i obdarzam go miną typu wiem, że to zabrzmiało idiotycznie. Chcę rozplątać nasze palce, ale on przyciąga mnie do siebie i otacza ramieniem. Zadzieram głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
-Może powinienem napisać karteczkę z napisem Chcesz ze mną chodzić? Zaznacz- tak lub nie.- mówi, tuż przy moim uchu. Czuję ciepło jego oddechu na karku.
-Nabijasz się ze mnie?- pytam, unosząc brew. Udaję trochę obrażoną.
Alex wyciąga rękę i poprawia mi czapkę, która znowu się zsunęła.
-Jadą.- oznajmia, ale nie przestaje na mnie patrzeć.- Powiem im, żeby zaczekali, bo chcesz zmienić nam statusy na facebooku.
Walę go lekko w bok i wywijam się z uścisku. Krzyżuję ramiona na piersiach.
-Dosyć tego. Poczekam, aż dojrzejesz do przeprosin.
Odwracam się na pięcie, biorę swoją walizkę i podchodzę do czarnego vana.
Jedziemy z kumplem Alexa Lukiem, z którym byli na każdym wyjeździe, jego dziewczyną Giną i Camem. Cam jest straszy ode mnie tylko o rok, więc nie będę czuła się przy nich jak dziecko.
Nie wiem, czy mama wie, że wyjeżdżam. Wczoraj weszłam do domu, poszłam do siebie, spakowałam się, zadzwoniłam do Alexa, rozmawiałam z nim przez kilka godzin, poszłam spać. Wstałam rano, ubrałam się, sprawdziłam, czy mam wszystkie rzeczy na wyjazd, zjadłam śniadanie, zostałam zapytana, czy chcę na obiad pomidorówkę, odpowiedziałam, że nie, wzięłam walizkę i wyszłam. Może uznała, że się wyprowadziłam? Może to i lepiej.
Ten wyjazd był tak spontaniczny, że nadal trochę w to nie wierzę. Czuję się, jakbym wyjeżdżała na zawsze. Bo tak bym właśnie chciała. Ale dobre i te trzy dni.
Siedzę na kanapie z przodu vana, przy lekko otwartym oknie.
-Będziemy spali w namiotach?- pytam, chociaż znam odpowiedź. Przecież sama wszystko planowałam.
-Nie, czeka na nas pięciogwiazdkowy hotel. odpowiada mi Cam.
Przenoszę na niego wzrok. Jest szatynem o ciemnej karnacji i wyjątkowo długim nochalu. Pewnie ma włoskie lub hiszpańskie korzenie albo jakieś takie. Siedzi na tyle, przy Alexie i bawi się kostką Rubika.
-Cam, dostałeś dzisiaj okresu, czy jak?- odzywa się Luke, z papierosem w ustach. Blondyn wydmuchuje błękitno siny dym przez okno, starając się nie oderwać wzroku od drogi. Gina siedzi na fotelu przy kierowcy i bez przerwy bawi się włosami swojego chłopaka.
-Po prostu nie wiedziałem, że wybieram się na wypadzie dwóch par. Też bym wtedy sobie kogoś znalazł.
-Wszyscy dobrze wiemy, że nikogo i tak byś sobie nie znalazł.- Luke śmieje się z własnego żartu, a Gina razem z nim.
Opieram głowę przy okienku. Moje włosy rozwiewają się we wszystkie strony. Rozglądam się po wnętrzu vana Lukea. Następnie patrzę na twarze moich towarzyszy.
Och, żeby zawsze było tak dobrze. Tego bym chciała najbardziej.
Przez koniec roku pojawia się mniej części. Trzeba się trochę poudzielać towarzysko. Ale w wakacje będę miała sporo czasu, żeby dla was pisać i to lepsze rzeczy, niż to co dzisiaj dodaję :) porażka nudy