https://www.youtube.com/watch?v=nGhes-VIC94
My Savior
część 29
Docieram na miejsce z lekkim spóźnieniem, ale Alex nie zwraca na to uwagi. Wita mnie ogromnym uśmiechem i kubkiem kawy z bitą śmietaną. Wymuszam niewyraźny uśmiech i siadam naprzeciwko niego. Patrzę na stosik kartek leżący na stole.
-Głupio, te dzieciaki muszą chodzić na zajęcia nawet w ferie.
Alex zakreśla coś na papierze czerwonym długopisem.
-Mówiłem ci już. To nie są zajęcia obowiązkowe. Dla tych, którzy nie mają co robić.
-No dobra. Ale te wypracowania to już przesada. One chyba mają się uczyć grać, a nie pisać, dlaczego chcą to robić.
-Mam takie samo zdanie, ale nie ja je wymyślam. Ja tylko sprawdzam. Z resztą to dobry sposób na sprawdzenie, kto naprawdę lubi grać, a kogo zmuszają rodzice. No wiesz. Moje dziecko jest lepsze od waszego, bo chodzi na tyle zajęć poza lekcyjnych i tyle wydajemy na jego samorealizację. Co z tego, że nie cierpi grać na cholernych skrzypcach.
Wzruszam ramionami i wbijam wzrok w swoje paznokcie. Alex odkłada kartki i marszczy brwi.
-Chcesz pogadać?- pyta cicho.
Znowu wzruszam ramionami.
-Nie. Tak. Nie wiem. zdycham ciężko.
-Chyba musimy w końcu o tym porozmawiać.
-Nie pójdziemy na policję, Alex.
-Ale...- zaczyna głośniej, a ja mu przerywam.
-Nie znasz go. Wiem, że policja nic nie zdziała. On najwyraźniej też to wie, bo nikt jeszcze nie przyjechał po ciebie radiowozem z zarzutem pobicia. Coś wymyślę, coś lepszego. Obiecuję. A teraz, proszę, nie mówmy o nim. Chcę to tylko z siebie wyprzeć.
Kończę mówić ze łzami w oczach. Odwracam wzrok, żeby nie musieć patrzeć na jego niezadowoloną minę.
-Wiesz, że nie możesz przed tym uciekać w nieskończoność.
-Ale chcę, mógłbyś to zaakceptować?- staram się brzmieć delikatnie. Patrzę mu prosto w oczy.
Kiwa tylko głową i wraca do wypracowań. Wkurzyłam go? Nie chciałam. Mam tylko dosyć gadania o problemach, o Carterze, o wszystkim co mnie wpędza w dół i nie pozwala mi z niego wyjść. Przekręcam głowę i patrzę na ludzi za oknem. Ogrzewam sobie palce, ściskając kubek z kawą. Przyglądam się kobiecie najwyraźniej kłócącej się z kimś przez telefon. Potem małej dziewczynce zafascynowanej wystawą sklepu z zabawkami. Mój wzrok przechodzi na dziewczynę z blond włosami z kilkoma fioletowymi pasemkami, papierosem w ustach i kolczykiem w dolnej wardze. Cała się wzdrygam. Po drugiej stronie ulicy idzie Cassy z jakimiś dziewczynami ze szkoły. Klnę pod nosem. Odwracam twarz w drugą stronę i garbię się. Tylko, żeby mnie na zauważyła. Nie mam ochoty na rozmowę z nią ani patrzenie na jej gębę. Odwracam się, kiedy mam pewność, że są już za polem widzenia. Patrzę na Alexa, ale on nie zauważył mojego dziwnego zachowania, ciągle patrzy na kartki. Wzdycham i opadam na oparcie krzesła.
-Nienawidzę tego miasta.- mruczę.
Alex podnosi na mnie wzrok.
-Co?
-Nienawidzę tego miasta. Mieszkam w nim całe życie. To tu poznałam najgorszych ludzi. Wszystko w nim źle mi się kojarzy i przywołuje przykre wspomnienia. Budynki i ulice są szare, brudne i brzydkie tak samo, jak ludzie. Gdybym miała wybór, wyjechałabym gdziekolwiek i nigdy tu nie wróciła.
Przez chwilę nikt się nie odzywa, aż Alex nie pochyla się nad stolikiem z szelmowskim uśmieszkiem.
-Więc, chciałabyś wyjechać?- pyta.
Przekrzywiam lekko głowę.
-Tak?
Jego uśmiech się powiększa.
-To wyjedźmy.
-Nie rozumiem. Jak? Gdzie? Kiedy? kręcę głową.
-Gdziekolwiek. Ja wezmę wolne w pracy, ty i tak masz ferie. Wyjedziemy na kilka dni z moimi znajomymi. Kiedyś często jeździliśmy pod namioty, a ostatnio nie mieliśmy czasu. Co ty na to?
Na moje usta od razu wpływa uśmiech.
-Brzmi świetnie! Ale chyba Sean nie należy do tej grupy?
Alex śmieje się pod nosem.
-Nie, na szczęście mam też innych znajomych.
Patrzę na niego z rosnącym podekscytowaniem.
-Mówisz serio?- pytam,
Wyciąga rękę nad stolikiem i chwyta moją dłoń. Splatam nasze palce.
-Jasne. Zadzwonię do nich jeszcze dzisiaj. No, ale co na to twoi rodzice?
Rzucam mu krzywe spojrzenie i przez moment mam wrażenie, że to jakiś głupi żart. Chcę zabrać swoją dłoń, ale w porę sobie przypominam. Przecież Alex nie wie, że mój tata nie żyje i mieszkam tylko z matką alkoholiczką, której nienawidzę. I nie chcę, żeby wiedział. Nie chcę, żeby Alex myślał o mnie przez pryzmat moich stosunków z rodzicami. Niech myśli, że mam chociaż normalną rodzinę. Oho, to chyba nasze pierwsze kłamstewko.
-Raczej nie będą mieli nic przeciwko.- mówię w końcu, przez ściśnięte gardło.