My Savior
część 22
Wolałam być fajna, mieć najlepszego chłopaka. Carter był dla mnie jak przewodnik, bardziej doświadczony. Jego brutalność myliła mi się z odwagą i ochroną a tak naprawdę lał każdego faceta, który na mnie spojrzał. Ale nie widziałam a nim wad. Później to on znikał na imprezach z jakimiś laskami. Udawałam, że nie jestem zazdrosna a on pewnie tylko z nimi gada. A przecież doskonale wiedziałam, że się z nimi pieprzy. muszę przerwać, bo niemal krzyczę. Szybko ścieram wszystkie wypływające łzy. Carter nie jest wart ani jednej.
Alex przygląda mi się z uwagą. Odnajduję jego czekoladowe oczy, które teraz są czarne jak dwie bezdenne studnie. Czuję, że z łatwością mogłyby mnie pochłonąć.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zapadł zmrok. Zimny podmuch wiatru sprawia, że kosmyki włosów wiją się wokół mojej twarzy. Biorę głęboki oddech.
-Jaki to miało sens?- szepczę, bardziej do siebie niż do niego- To wszystko? Byłam gotowa zrobić prawie wszystko dla kogoś, kto nie jest w stanie kochać. Przynajmniej nie mnie.- wzruszam ramionami. Przypominam sobie, w jaki sposób Carter czochrał włosy Cassie. W jaki sposób przepychali się dla żartów. Czy to możliwe, żeby Carter był w niej zakochany? Kręcę głową. No i? Oboje są siebie warci.
-Czasem&- zaczynam patrząc w jakiś odległy punkt- Boję się, że mnie się nie da kochać.
Zaskakuje mnie szczerość tego wyznania. Moje policzki robią się gorące. Powinnam aż tak otwierać się przed kimś obcym i opowiadać mu o swoim życiu? Spoglądam na Alexa. On tylko uśmiecha się smutno. Nachodzi mnie myśl, że za ten właśnie uśmiech jestem w stanie wyjawić mu więcej, niż samej sobie.
-Nieważne.- chrząkam i poprawiam włosy.- Na czym skończyłam? Ach, tak. Najzabawniejsza część. Wydawało mi się wtedy, że wszyscy uważają nas za parę w otwartym związku, czy coś w tym stylu. W sumie pozwalałam, żeby tak sobie myśleli. Nie chciałam być brana za totalną kretynkę z niewiernym chłopakiem. Później wszystko wyglądało tylko gorzej& Często kłóciłam się z Cassie a ona jest tym typem człowieka, który nie przebiera w słowach ani środkach. Zaczęła mnie po prostu upokarzać i rozpuściła plotkę, że się puszczam. Mówiła wszystkim, że robię to za jedną działkę. A ja? Zamiast jej wygarnąć, prosiłam ją o wybaczenie. Rozumiesz? Oni robili ze mnie szmatę, a ja próbowałam im się podlizać. prycham zła na tamtą mnie sprzed kilku tygodni.
-Carter zachowywał się jakby nigdy nic, a między nami było okej. Zaprosił mnie do domu, kiedy jego rodzice wyjechali. Zawsze to robił. Chciałam wtedy wyjaśnić całą tą sytuację. To był mój cholerny błąd. Nagle po prostu wpadł w szał. Zaczął krzyczeć, bluzgać, przewracać wszystko co było pod ręką aż w końcu&- czuję w gardle rosnącą gulę, ale i tak to mówię chwycił mnie za włosy i rzucił o ścianę.
Zaciskam powieki, ale i tak widzę jak Carter wykręca mi ręce do tyłu, po czym pochyla się nade mną z obłędem w oczach. Jesteś moja- powiedział. Złapał mnie za gardło, żebym spojrzała mu w oczy. Ledwo mogłam złapać oddech, czułam się, jak zwierzę w zatrzasku. Pamiętaj, słońce.
Nie mówię tego na głos. Ale Alex jakby widział to co ja, zaciska dłonie w pięści, aż bieleją mu kostki. Na twarzy błąka się cień gniewu.
Pewnie nikogo tu prawie nie ma. I to przeze mnie. Wiem. Ale czuję dni porządnej weny! Może nawet straczy jej na dłużej. Chcę pociągnąć to opowiadanie, choćby dla garstki osób :)))