Rozdział XLIX
Dni mijały. Rebecka cieszyła się końcem wakacji i zajmowała stałymi obowiązkami. Pomaganiem w sprzątaniu, wychodzeniem i tresowaniem Amandy, odwiedzaniem mamy. W końcu jednak nastąpił przełom...
-Rebecka...Możesz przyjechać !-Zawołał Justin.
-Naprawdę !?
-Tak, mam urlop. Możemy być razem, skarbie.
-Cieszę się bardzo...
-Ale...?-Zaskakujące, jak dobrze ją znał.
-Ale muszę się nad tym wszystkim zastanowić...
-Rebecka co się dzieje ?
-Zaraz zaczyna się szkoła, tata ma tutaj dużo obowiązków, teraz zostawiłabym go jeszcze z Amandą. No i nie byłoby mnie tydzień, może dwa. Boję się, co będzie z mamą, przez tak długi czas...
-Rebecka...Obiecaliśmy sobie, że przyjedziesz kiedy tylko będzie taka możliwość !
-Obiecaliśmy sobie również, że będziesz przyjeżdżał w weekendy.
-Wiem. Wiem to i przepraszam. Ale rozmawialiśmy już o tym, nie wracajmy do tego.
-Dobrze, dobrze...Jutro Ci powiem.
-Będę czekał. Kocham Cię.
-Też Cię kocham.-Wyłączyła skype, chociaż odpowiedź mogłaby mu dać już teraz...Podjęła decyzję.