Rozdział XLVIII
-Nie ma dawcy ! Nie ma dawcy...Jakieś tkanki się nie zgadzają, rozumiesz !? Znowu...Znowu będzie czekanie, cierpienie...Boże, dlaczego jej to robisz !?-Tata Rebecki siedział pod ścianą w salonie. Twarz miał całą mokrą od łez. Dziewczyna podbiegła do niego szybko, odpinając jednocześnie Amandzie smycz.
-Tato...Tato, co się stało !?
-Dzwonili przed chwilą ze szpitala. Coś poszło nie tak, słyszysz ? Wracamy do punktu wyjścia !-Rebecka usiadła przy ojcu i położyła mu głowę na ramieniu.
-Spokojnie tatku, nie traćmy nadziei. Jeszcze na pewno się uda. Kiedyś na pewno...-I tak siedzieli, oboje płacząc.