ślicznie proszę o komentarz tu: klik, wpisując: 3
Miłość ponad życie
rozdział dziewiętnasty
Zakradam się i obserwuję zaistniałą sytuację. Amelia stoi z tą blondyną, która naszła mnie wczoraj. Dyskutują i się śmieją.. Moja przyjaciółka gestykuluje. Domyślam się, że wyśmiewają kogoś. Tylko kogo? Kto to jest? Trzyma się z Amelią, groziła mi.. Co jest grane? Chcę to wiedzieć! Ruszam w ich stronę. Blondynka odwraca się, spogląda na mnie i zaczyna biec przed siebie. Ruszam pędem za nią. Chwilami nasza odległość jest krótsza, dziewczyna ogląda się i przyspiesza tempo. Daję z siebie wszystko. Wyciągam ręce, by ją chwycić , gdy pozwala mi na to odległość i wtedy przewracam się na asfalt. Unoszę głowę i spoglądam, że chwilę przystała, szyderczo się zaśmiała i zaczęła uciekać. Ała! Boli mnie okropnie noga. Unoszę nogawkę i widzę krew na kolanie. Niech to szlak! Wracam na miejsce, gdzie przed chwilą była Amelia znikła. Co to wszystko ma znaczyć? Kulejąc idę do domu. Wchodzę do domu, rzucam plecak w korytarzu i od razu kieruję się do łazienki. Wyciągam z szafki apteczkę. Nienawidzę wody utlenionej, ale muszę jej użyć. Polewam ranę i aż podskakuję. Strasznie szczypie! Potem jeszcze lekko oczyszczam ją zwykłą wodą, obandażuje i gotowe! Ale pomimo bolącego kolana jest jeszcze kostka, która boli. Przeklinam tą zaistniałą sytuację w myślach. W jadalnio-salonie znajduję kartkę Odgrzej sobie obiad, jest w lodówce. Śmieje się pod nosem.
- Dela! Dela! Piesku chodź do pani!- wołam ją. Przybiega i radośnie merda ogonkiem. Głaszczę ją po grzbiecie, gwiżdżę na znak, by podążała za mną. Otwieram lodówkę, wyjmuję swój obiad i stawiam na podłodze, by pies mógł się pożywić. Sama biorę niskokaloryczny jogurt i wchodzę do swojego pokoju. Żebym wiedziała jej imię, choćby nazwisko.. Mogłabym coś puszka w necie, ale nie wiem nic! I czemu Amelia uciekła? Co ona ma z tą blondynką wspólnego? W mojej głowie jest nie zły mętlik. Przypominam sobie, że nie rozmawiałam z Mikem od czasu, gdy mnie odwiózł do domu. Ach no tak! Nie podaliśmy sobie nawet numeru telefonu. Kładę się na łóżko. Jestem zmęczona trochę szkołą i tym gonieniem dziewczyny. Dzwoni domofon. Gwałtownie podnoszę się i wtedy czuję ostry ból w głowie. Opadam na ziemię. Wszystko widzę jak za mgłą. Czuję się jakbym była na jakiejś karuzeli. Próbuję wstać, ale nie daję rady. Doczołguję się do szafki i z jej pomocą staję na nogi. Robi mi się trochę lepiej. Powoli i uważnie schodzę po schodach. Otwieram drzwi i widzę Amelię i tą tajemniczą dziewczynę. Na mój widok spoglądają na siebie i szyderczo się uśmiechają. Blondynka ściska pięść i kiedy już mam zamknąć drzwi wcelowuję mi prosto w brzuch. Pod wpływem bólu opadam na ziemię. Blondynka ucieka. Amelia klęka nade mną i dziwnie się wpatruję. Widzę ją jak przez mgłę. Moje oczy się samowolnie zamykają, próbuje je otwierać, ale jest mi bardzo ciężko. Przyjaciółka uderza mnie w policzki, co bardzo dużo daję, bo po chwili mgła w oczach ustaję. Idzie za moje plecy, wkłada mi ręce pod pachy i ciągnie do środku domu. Dociąga mnie do jadalnio-salonu, siadam już sama na kanapę.
-Amelia.. co to wszystko ma znaczyć?- wyjękują po dłuższej chwili. Zauważam, że spływają jej łzy po policzku.
- Ja chciałam, żebyś zostawiła mi Mike. Ja go znam, widziałam was razem w parku. On mi się podoba. Wynajęłam ją, by cię postraszyła.
- Co?! - wykrzykuję. -Wyjdź stąd! - dodaję wskazując drzwi.
- Patty! - mówi błagalnym głosem.