ślicznie proszę o komentarz tu: klik, wpisując: 3
coś wydukałam, och.
Miłość ponad życie
rozdział siedemnasty
Kładę się na łóżko. Mike, ciekawe co teraz robi, myśli? Czy już tęskni za mną? Zapewne nie. A ja już myślę o nim, tęsknie. Między nami jest chyba te coś. Wspominam wszystkie chwile z nim. Każdy dotyk, czuły gest. Uśmiecham się. Szczęśliwa usypiam.
- Paaaaaatty! No w końcu! Masz gościa! - krzyczy mi mama nad uchem. Podnoszę ociężałe powieki, przeciągam się i wzdycham.
- Jakiego? -pytam.
- Jakaś dziewczyna, mówi że ma do Ciebie sprawę, nie znam jej.- odpowiada
- Już idę.- mówię, wstaje i zakładam na siebie szlafrok. Schodzę po schodach przy czym robię rękoma szybkiego koka. Wchodzę do jadalnio-salonu i ukazuje mi się jakaś blondynka.
- Hej- odrzeka i podaje mi dłoń. Robię skwaszoną minę.
- Co chcesz? - mówię szorstko.
- Mam na imię Coma. I przyszłam Ci coś uświadomić.
- Przejdź do rzeczy dziewczyno - odrzekam chamsko.
- Zostaw Mike w spokoju, bo może Ci się coś stać. On jest mój, zapamiętaj to!- podnosi ton i wygraża mi palcem. Co ona mówi? Co chce? Kim jest? W głębi czuję strach, lecz nie dam tego po sobie poznać. Wybucham ironicznym śmiechem. Zgrywaj pozory Patty..
- Blondi, słońce - mówię i kładę swoją dłoń na jej ramię - nie strasz mnie, bo mogę to ja zrobić z twojego małego świata piekło. - dodaję pewnie. Robię zabójczą minę, by dać jej do zrozumienia kto tu góruje. W głębi siebie czuje strach, ale zgrywanie pozorów to mój talent. Widzę w oczach dziewczyny niepokój, satysfakcjonuję mnie to.
- A teraz wypieprzaj rzucam i ciągnę ją za rękę. Dziewczyna odtrąca moją dłoń. Rzuca złowieszcze spojrzenie. Pokazuje jej ręką wyjście. Posłusznie wychodzi, zamykając drzwi pokazuje mi fuck you odpowiadam jej szyderczym śmiechem. Gdy drzwi się zamykają opadam na kanapę. O Boże! Co to za dziewczyna? Czy ona może być groźna? Mój oddech jest wyraźnie szybszy.
-Kto to był?- pyta mama wchodząc.
- Chciała pożyczyć książkę - wymyślam szybkie kłamstwo.
- Mhm, ale nie wychodziła z książką? - ironicznie pyta mama marszcząc czoło.
- Bo takiej nie mam -rzucam i wchodzę do kuchni. Nalewam sobie szklankę mleka i idę przed komputer. Gdy jestem w połowie drogi słyszę wołanie mamy:
- Śniadanie Patty!
- Mamo nie jestem głodna, mam tu szklankę mleka!
- Wracaj!- rozkazuję. Przewracam oczami i cofam się do kuchni. Stawiam szklankę na blat kuchenny. Po chwili stawia przede mną mama dwie babeczki. O fu! Ile to ma kalorii?!
- Bez dyskusji to jesz, to jest i tak porcja jak dla niemowlaka! -mówi i wychodzi.
To jakiś żart? Ja mam to zjeść? W życiu! Podchodzę na palcach do schodów i nasłuchuję co robi mama. Słyszę żelazko. Prasuje. Wracam szybko do kuchni, biorę babeczki i wychodzę z nimi na dwór.
- Dela - szepcze. Pies przybiega. Biorę w rękę jedną babeczkę i podaje pieskowi, to samo robię z drugą. Cicho wchodzę do kuchni, popijam łyk mleka, po czym pojawia się mama.
- Zjadłaś już? - pyta.