--------
Rozdział pierwszy
Staję przed lustrem. Znów denerwuję się z powodu mego ciała. Staję na wagę. Widzę pięćdziesiąt kilogramów. Stała waga, ale mi i tak ciągle nie pasuję. Wszyscy mówią, że przy moim wzroście- sto siedemdziesiąt pięć- jest naprawdę dobra. Myślę, że wszyscy kłamią, by nie robić mi przykrości. Lekko zdenerwowana zbiegam schodami na dół. Wyjmuję z lodówki mleko, z szafki płatki i przygotowuję sobie śniadanie. Przy okazji zerkam rutynowo na ilość kalorii. Biorąc miseczkę płatków zasiadam przed telewizorem i skaczę po kanałach. Jak zwykle nic nie ma.. - ziewam - zanurzam łyżkę w płatkach i zmuszam się do zjedzenia. Zauważam leżącą na stoliku kartkę. Odczytuję treść: Będziemy późno, trzymaj się, możesz gdzieś wyjść. Podpis: Mama i Tata. Szara codzienność.. jak zwykle praca.. Wbiegam do swojego pokoju zakładam szarą bluzkę nietoperz i białą spódniczkę. Do pokoju przyszedł mój piesek - Dela. Lekko piszczy na znak, że chcę wyjść na dwór. Biorę go na ręce i schodzę po schodach na parter. Stawiam w korytarzu go na podłogę, zakładam buty, biorę smycz z stolika. Przypinam smycz do obroży i wychodzę. Na dworze jest ciepło. Uff.. dobrze, że się tak ubrałam. Idę w stronę parku. Mijam kilku ludzi. W parku zasiadam na ławkę i puszczam Delę. Biega ona wesoło po trawie. Spoglądam na pozostałą część parku. W oddali widzę jakieś dziewczynki, które grają w skakankę. Koło mnie przechodzi jakiś pijak mamrocząc sobie pod nosem jakieś wyzwiska. Na chwilę przymykam oczy z powodu słońca.
-Mogę się dosiąść? - pyta nieznajomy.
Otwieram oczy i widzę przystojnego chłopaka. Szacuję jego wiek na jakieś siedemnaście lat.
- Tak.. - mówię i przesuwam się na ławce, by mógł się usiąść. Po chwili wstaję i krzyczę:
- Dela!
Suczka przybiega, głaszczę ją i puszczam, by nadal mogła sobie pohasać.
- Fajny piesek - mówi chłopak.
Zmierzam go wzrokiem od stóp do głów i odpowiadam:
- Dzięki..
- Czekasz na kogoś?- dopytuję.
- Nie - odburkuję.
- Jestem Mike - mówi i podaje mi rękę. Uśmiecham się do niego. Wpatruję się w jego błękitne oczy. Nagle czuję, że Dela ociera się o moją nogę. Prycham i kładę ją sobie na kolana. Rozdzwonił się telefon Mike. Wstaję, biorę suczkę na ręce i zaczynam iść w stronę domu. Po jakimś czasie ktoś krzyczy:
- Jak masz na imię?!
Odwracam się i zauważyłam, że to mój towarzysz z ławki.
- Patty! - odkrzykuję i zaczynam iść dalej.