przepraszam, że tak późno
u mnie załamka, total.
"Life Emily"
***
Przebudziłam się. Miałam zasuszone usta. Zeszłam na dół po szklankę wody. Rodzice leżeli na kanapie i oglądali coś w telewizji. Nie zwrócili na mnie nawet uwagi. Weszłam do swojego pokoju. Usiadłam się na krzesło i wpatrywałam w okno. Wszystko na zewnątrz było takie spokojne. Fale na morzu lekko się kołysały. Otworzyłam okno, poczułam rześkie powietrze. Zapragnęłam iść nad plaże. Zeszłam do salonu, gdzie rodzice odpoczywali i oznajmiłam:
- Idę się przejść nad plaże.
- Nawet nie ma mowy - powiedział tata.
- Czemu?- spytałam.
- Znowu może pójdziesz ćpać, nie dyskutuj - powiedział szorstko. Posłałam mu złośliwe spojrzenie.
- Nic nie wezmę, chcę się przejść, zaczerpnąć świeżego powietrza, mamooo - błagałam.
- Jest mądra, daj jej iść.. -zwróciła się mama do taty. Tata machnął rękę i wbił swój wzrok w telewizor. Ustałam na pałacach i uśmiechnęłam się do mamy, po czym wyprysłam z domu. Szłam dość szybkim krokiem, zwolniłam wtedy, gdy weszłam na plażę. Wzięłam swe sandałki w rękę i szłam powoli rozglądając się na boki. Co prawda bałam się jeszcze troszkę tutejszych chuliganów, ale coś podpowiadało mi w głowie, że mam iść do brzegu. Poszłam za swym głosem. Na początku zamoczyłam tylko jedną swą nogę, by sprawdzić temperaturę wody. Była ciepła. Dostawiłam drugą nogą. Stałam w letniej wodzie po kostki. Spojrzałam na uroczy zachód słońca. Znów był taki jak za pierwszym razem. Pamiętam, że obserwując ten zachód słońca potem wydarzyło się coś złego. Ten był naprawdę identyczny. W gruncie rzeczy nie chodziło tu o zachód słońca tylko moje przemyślenia. Miałam w głowie burdel. Burdel zwanymi uczuciami. Nie umiałam nic logicznie sobie przemyśleć. Nie umiałam tak jak kiedyś poszufladkować wszystkiego i zasunąć półki. Zaczęłam iść brzegiem. Zaczął wiać zimny wiatr. Włosy tańczyły w takt muzyki wiatru. Samej przyszła mi chęć na jakiś obrót i krok taneczny, ale po chwili pohamowałam emocję. Spojrzałam w niebo. Zachmurzyło się nadzwyczaj szybko. Zaraz będzie burza pomyślałam. Zaczęłam w podskokach iść do domu. Skręcając już w naszą uliczkę zauważyłam jakieś niebieskie światła. Zbagatelizowałam je. Do czasu. Zauważyłam, że te światła dochodzą z podwórka mego domu. Serce zaczęło mi szybciej bić. Przez chwilę ustalam w miejscu i wpatrywałam się w budynek czy tylko nie miałam jakiś halucynacji. Niestety mój wzrok mnie nie zawiódł. Zaczęłam biec w stronę domu. Znalazłam się na podwórku. Ratownik medyczny zamykał drzwi od karetki. Podbiegłam do niej. Ratownik odepchnął mnie na bok, wsiadł do auta i odjechał z sygnałami. W progu drzwi zauważyłam tatę z siostrą. Tata szarpał się z siostrą, która nie umiała poradzić sobie z emocjami. Podbiegłam do nich i spytałam:
- Co się stało?
- Mama.. miała udar - wyszeptał tata łkając.
- Co?!- podniosłam ton i wybuchłam płaczem.
Po chwili pojawił się mój brat, zapłakany, przytulił mnie. Ścisnęłam rękaw jego koszulki z nerwów.
- Jedźmy do tego szpitala - powiedziałam.
Po chwili jazdy stanęliśmy przed szpitalem. Wszyscy zapłakani ruszyliśmy w stronę wejścia. Czekaliśmy wszyscy na jakimś korytarzu, który nam wskazano. Po chwili wyszedł lekarz i zawołał rodzinę. Wszyscy wzięliśmy głęboki wdech i wsłuchaliśmy się w słowa doktora.