w ramach, że wczoraj nic nie było, macie tu taką dłuuuugą :D
pomagamy tu: www.photoblog.pl/zakochanewzyciu
"Life Emily"
Odkręciłam się na pięcie i zauważyłam biegnącego znad przeciwka Alana.
- Co?!- odburknęłam.
- Też Cię witam odpowiedział z uśmieszkiem na twarzy. Co ty tu robisz?- spytał.
- Nie widać?- odpowiedziałam
- Spacerujesz.. widzę. Ale sama?
- Z rodzicami jesteśmy na plaży.
- O! To chętnie ich poznam!
Zdmuchując kurz z wspomnień przypomniało mi się, że on nie lubi moich rodziców i myśli, że to nie oni są.
- Myślę, że to zły pomysł. odpowiedziałam po czym złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam lekko do siebie. Spojrzał mi w oczy.
- Mrrr.. kicia- szepnął.
Przewróciłam oczami i odepchnęłam go całą siłą. Zaczęłam iść. Zaszedł mi drogę. Udawając mój głos rzekł:
- Tak Alanku chcę spędzić z Tobą cały mój dzień.
Zaczęłam się śmiać. Ominęłam go i szłam dalej. Złapał mnie za rękę i zatrzymał. Chłodnym i szorstkim tonem powiedział:
- Nie żartowałem.
Przeleciały mnie ciarki aż od jego tonu, ale lubię niebezpieczeństwo, zgrozę, więc powoli wchodziłam w te bagno. Zaczęłam się śmiać. Przyciągnął do siebie. Swoją dłonią gładził mój policzek i patrzył głęboko w oczy. Jakby chciał coś z nich wyczytać. Po czym musnął mój policzek, a następnie pociągnął za sobą.
- Gdzie idziemy?- powiedziałam niepewnie.
- Na jakieś piwo.
Podeszliśmy do straganu z piwem i zamówił nam dwa kubki piwa z sokiem malinowym. Ekspedientka podała mu, a on wręczył mi jedno.
- Pełnoletni rzekłam spacerując z nim i popijając piwo.
- W styczniu skończyłem. A ty ile masz lat?
- Hot siedemnastka odpowiedziałam i zaśmiałam się. Przystaliśmy, by zerknąć jak jakiś specjalista zajmuje się bańkami mydlanymi. Nad nami wznosiły się ich miliony. Cudowny widok. Alan objął mnie w pasie, po czym uderzył swoim kubkiem w mój na znak toastu. Upiłam duży łyk. Wyrzuciłam kubek do pobliskiego kosza.
- No muszę Ci to powiedzieć.. W tak piękną pogodę ty masz bluzę ubraną? Masakra oświadczył.
- Nie miałam nastroju dziś.
- Wrócimy do domu, przebierzesz się, co? spytał.
Pokiwałam głową na znak zgody. Ruszyliśmy w stronę mojego domu. Stanęliśmy przed wejściem. Wyjęłam klucz z naszej skrytki i zaprosiłam go do środka. Czułam się trochę niezręcznie, ale cóż tak wypadało. Wprowadziłam gościa do góry, do swojego pokoju.
- Pójdę się przebrać. Siadaj na łóżku i czekaj. rozkazałam.
Wzięłam ciuchy z walizki i weszłam do łazienki. Ubrałam miętowe spodenki i biały T-shirt. Związałam włosy w kitkę i weszłam do pokoju.
- Od razu lepiej rzekł i wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wybiegliśmy z domu. Weszliśmy koło mojego domu w jakąś wąską, nieuczęszczaną ulicę. Usiedliśmy na krawężniku.
- Na tej ulicy spędziłem całe dzieciństwo- powiedział.
- Chyba miałeś udane dzieciństwo, co? spytałam.
- Tak, bo miałem tatę.
- Miałem?
- Zmarł dwa lata temu.
- Przykro mi powiedziałam i przytuliłam go. Zręcznym ruchem zepchnął mnie na ulicę i zawisnął nade mną.
- Nie lubię użalania się rzekł i spojrzał mi w oczy. Położył się obok mnie. Uśmiechnęłam się. Pocałowałam go w policzek. Leżeliśmy tak wpatrując się w niebo.
- Muszę już iść oznajmiłam i wstałam. Alan też wstał. Wziął mnie za rękę i zaczęliśmy iść. To był szok, kogo zobaczyłam stojącego pod moimi drzwiami. Nogi mi się ugięły.