dla tych kochanych co czytają to regularnie ;-*
Zapaliłam i delikatnie obróciłam się, by spojrzeć kto siedzi na łóżku. Siedział mój brat Luke.
- Co to ma być?!- uniósł głos.
- Nic odpowiedziałam drżącym głosem i rzuciłam się w stronę reklamówki. On też się rzucił, tylko na mnie. Złapał mnie za łokcie. Podniósł mnie.
-Czy ty się dobrze czujesz?! Rujnujesz sobie życie! Pieprzona ćpunko!- krzyczał. Spływały mi łzy, zwiesiłam głowę w dół. Uniósł mi brodę, bym patrzyła mu w oczy.
- To ma zniknąć! Rozumiesz?! Ciesz się kretynko, że ja to znalazłem, a nie żadne z rodziców dodał ostro.
- Luke& to nie tak próbowałam tłumaczyć.
- Proszę Cię! To nie tak?! Masz super sytuację, a ty?! Ćpasz.. jesteś zerem- syknął i rzucił mnie na łóżko, po czym wyszedł z pokoju. Wybuchłam płaczem. Cała drżałam. Próbowałam wszystko wrzucić do walizki. Jego słowa wciąż odbijały się w pokoju echem. Tak strasznie bolały: ćpunko, kretynko, zerem.. Doczłapałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic. Lałam na siebie zimną wodę w postaci tak jakby zadośćuczynienia. Wiedziałam, że nic mnie nie usprawiedliwia. Położyłam się spać.
- Emi! Emi! Zbieraj się, śniadanie i idziemy na plaże! zaczęła krzyczeć nade mną mama. Wyszła z pokoju. Wiedziałam, że cały nasz rodzinny wypad będzie dla mnie ciężko, ale pomimo tego zeszłam na dół i zasiadłam z wszystkimi do stołu. Zwiesiłam głowę nad talerz. Zerknęłam na Luka, wtedy on zmierzył mnie zimnym spojrzeniem. Przeszły mi ciarki po plecach. Nie byłam w stanie nic jeść, ale zmusiłam się do zjedzenia płatków zbożowych z mlekiem. Potem zrobiłam poranną toaletę, ubrałam czerwoną bluzę kangura, białą bokserkę i siwe spodenki. Włosy spięłam w kok i założyłam granatową bandamę. Niechętnie zeszłam na dół, gdzie rodzice pakowali wszystko co zbędne będzie na plaży. Mi wcisnęli kosz z piciem i balsamami. Wszyscy się zebrali, ja szłam na przedzie potem brat z siostrą, a na końcu rodzice. Oni między sobą rozmawiali, a ja szłam samotnie rozmyślając. Widząc plażę przypomniało mi się zdarzenie, gdy byłam na niej pierwszy raz. Wzdrygnęłam się na samo to wspomnienie. Rodzice rozłożyli koce, wszystko przygotowali do leżakowania.
- Pójdę się przejść-powiedziałam. Ruszyłam w stronę brzegu. Spłynęła mi łza na policzku. Czułam się źle. W tej chwili pewnie poradziłabym sobie narkotykiem, którego przy mnie teraz nie było. Chodząc tak i rozmyślając usłyszałam gwizd i wołanie:
- Emily! Emily! Stój!