Mimo wszystko cz. 70 cd.
- To oznacza, że mi wierzysz? - pyta z nadzieją. Patrzę mu w oczy i wiem, że mówi prawdę. Kiwam więc głową, a jego twarz rozjaśnia uśmiech. Zaraz jednak poważnieje, po czym przysuwa się jeszcze bliżej - nigdy bym cię nie zdradził. Wiem, co to znaczy zostać oszukanym. Do dzisiaj pamiętam, jak się wtedy czułem. Nigdy w życiu nie zrobiłbym tego tobie, Audrey. Chcę, żebyś o tym wiedziała. Zdarza mi się być sukinsynem, zdarza dosyć często, ale tej jednej rzeczy w życiu bym nie zrobił. Bo ja nie zdradzam, Audrey. Pamiętaj o tym.
Zamykam oczy i ponownie kiwam głową. Wierzę mu. Wierzę całym sercem.
- Wierzę ci - mówię z pewnością w głosie i odszukuję spojrzeniem jego ciemne źrenice, by mógł zobaczyć w moich oczach, że moje słowa są całkowicie szczere.
Nachyla się i składa na moich ustach delikatny pocałunek, pełen uczucia i wdzięczności, po czym opiera czoło o moje.
Trwamy tak, przez dłuższy czas, dopóki nie przerywa nam dźwięk dzwoniącej komórki. Paul mieli w ustach przekleństwo, po czym sięga do kieszeni i spogląda na ekran. To David.
- Muszę jechać - mówi z grymasem.
- Rozumiem. Jedź i zabierz ją stamtąd, zanim przyjedzie policja, a twój przyjaciel straci resztki cierpliwości - zdobywam się na słaby uśmiech i popycham go delikatnie żeby wstał.
- Obiecaj, że kiedy wrócę, nadal tu będziesz - prosi.
- Nigdzie się nie wybieram - odpowiadam, a kąciki jego ust wędrują ku górze.
Całuje mnie jeszcze raz i akurat w chwili, gdy się podnosi, jego telefon znowu zaczyna dzwonić.
Kilka minut później zostaję sama w dużym mieszkaniu. Czuję, że wszechobecna cisza zaczyna mnie przytłaczać, a myśli w mojej głowie stają się coraz głośniejsze. Wreszcie podnoszę się z łóżka i zabierając swoje rzeczy, ruszam do holu. Po chwili zawahania otwieram drzwi i opuszczam mieszkanie Paula, łamiąc daną mu obietnicę.
Muszę pozbierać myśli i w spokoju się nad tym wszystkim zastanowić. Nie jestem w stanie tego zrobić tutaj, w miejscu, gdzie w powietrzu wciąż unosi się zapach cierpienia, a gorzkie słowa, wypowiedziane przez Paula, zdają się rozbrzmiewać echem, odbijając się od ścian pustego mieszkania.
Po prostu muszę odetchnąć. Tym razem to ja potrzebuję "głębokiego oddechu". Z tą myślą wychodzę na ulicę mojego ukochanego Manhattanu, która już zdążyła zapełnić się wiecznie zabieganymi ludźmi. Zaciągam się mocno porannym powietrzem i ruszam przed siebie razem z tłumem.
cdn.
Patrycja
Inni zdjęcia: Oddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24