Mimo wszystko cz. 70 cd.
- Amanda jest siostrą Katherine - odzywa się wreszcie, a ja gwałtownie podrywam głowę do góry.
Że co? To jakiś pieprzony żart?
Czuję, że znowu zbiera mi się na wymioty. Kładę dłoń na brzuchu i zaczynam głęboko oddychać.
- Pieprzysz siostrę swojej zmarłej narzeczonej - szepczę z niedowierzaniem - to... - obrzydliwe - kończę w myślach.
- Pieprzyłem - poprawia mnie i słyszę w jego głosie, że wcale nie jest z tego dumny - nie przerywaj mi, proszę - dodaje po chwili, po czym biorąc głęboki wdech, siada naprzeciwko mnie i spogląda wprost w moje oczy. Jego spojrzenie jest tak hipnotyzujące, że choć bardzo chcę, nie jestem w stanie odwrócić głowy - miałem romans z Amandą, owszem. Dawno temu. Jakiś czas po śmierci Kate Amanda przyjechała żeby sprawdzić, jak sobie radzę. Siedzieliśmy, popijając whisky i tak jakoś wyszło, że wylądowaliśmy w łóżku. Do dzisiaj nie wiem jak, ani dlaczego, ale stało się. Spotykaliśmy się przez kilka tygodni, ukrywając się przed wszystkimi. Poza seksem nic nas nie łączyło. Postanowiłem to skończyć w momencie, gdy zdałem sobie sprawę, że Amanda liczy na coś więcej. Romans z Mandy był błędem. Zrozumiałem to, kiedy było już za późno. Zdążyłem ją zranić i jeszcze bardziej zniszczyć samego siebie. Powiedziałem jej, że nie możemy więcej się spotykać. Zrozumiała.
W milczeniu trawię to, co powiedział. Nie wiem, czy mogę mu wierzyć. Mimo szczerości, którą widzę w jego oczach, nie umiem mu zaufać.
- Skoro nic was już nie łączy, dlaczego musisz odebrać ją z klubu? Co ona w ogóle znowu robi w twoim życiu? - pytam podejrzliwie.
- Przyjaźnimy się - odpowiada, a ja nie umiem się powstrzymać od prychnięcia - wczoraj była trzecia rocznica śmierci Kate. Poprzednie dwie spędziliśmy razem. Zazwyczaj ciężko to znoszę. Przyjechała, ponieważ martwiła się o mnie. Miałem już plany. Plany związane z tobą - mówi, zamykając moją dłoń w swojej. Nie wyrywam ręki, choć wiem, że jeszcze pięć minut temu nie pozwoliłabym, by się do mnie zbliżył - obiecałem jej, że wrócę w niedzielę, by spędzić z nią trochę czasu w ten dzień, ale po powrocie zaszyłem się na torze, zostawiając ją pod opieką Davea. Wkurzyła się.
Jakaś część mnie chce mu uwierzyć, jednak zdecydowana większość wciąż jest nieufna. Coś w jego oczach sprawia, że czuję, iż jest ze mną całkowicie szczery i rzeczywiście mogłam wyolbrzymić to, co usłyszałam od Davida. Może poniosła mnie wyobraźnia? Byłam zmęczona. Być może zrozumiałam to nie tak, jak trzeba.
- O co w takim razie chodziło Davidowi? - dopytuję.
- Dave wiedział, że mamy romans. Nie podobało mu się to. Zresztą nie lubił Amandy. Poznał ją na długo przed śmiercią Katherine. Nigdy nie ukrywał, że nie znosi sióstr, ale nigdy też nie okazał im braku szacunku. Od początku uważał, że Amanda chce jedynie moich pieniędzy i pragnie zająć miejsce Kate. Codziennie tłukł mi do głowy, żebym to zakończył.
cdn.
Patrycja