Głupia sytuacja bez wyjścia 47
Od wyjazdu Sebastiana minął już ponad miesiąc. Zaczynam uczyć się żyć ze złamanym sercem, bo mam, dla kogo. Klara jest dla mnie wszystko i muszę jej zapewnić wszystko, co najlepsze. Za kilka dni muszę pojechać do Warszawy załatwić parę spraw i przy okazji chcę zajść do klubu i zobaczyć, co tam się dzieje po jego wyjeździe. Klara bardzo często pyta o Sebastiana, bo w końcu był ciągle z nami, a teraz zniknął. Cieszy mnie to, że tutaj nikt mnie dobrze nie zna i co za tym idzie nie próbują mnie oceniać. Jednak czuję się strasznie samotna, bo nie mam nikogo, kto zapyta, co u mnie, czy wszystko dobrze, czy może w czymś mi pomóc. Kolejne dni były rutyną i jakoś minęły, a zaraz jedziemy do Warszawy . Na miejscu będziemy około 18 i postanowiłam, że zatrzymamy się w hotelu zresztą i tak innego wyboru nie mam. Droga minęła nam całkiem znośnie, w pokoju rozpakowałam nasze torby i od razu udałam się z Klarą do klubu. Już na wejściu zauważyłam, że sporo się zmieniło, każdy chodził jakiś przybity i nawet mnie nie zauważyli. Dało mi to do myślenia, że coś musiało się stać, ale nic nie zastąpi mojej miny, kiedy przy barze zauważyłam siedzącą mamę Sebastiana. Nogi same mnie tam poniosły
-Dzień dobry-powiedziałam do niej
-Witaj Marto.
-Co Pani tutaj robi?
-Szukam w tym miejscu cząstki mojego syna, bo nie wiem, czy będę miała jeszcze okazję na porozmawianie z nim i przeproszenie za wszystko. Na razie mogę prosić tylko ciebie o wybaczenie.
-Dobrze wybaczam, ale dlaczego mówi Pani tak, jakby Sebastian miał już nie wrócić?
-Proszę przeczytaj to-podała mi kopertę zaadresowaną do mnie. Jak pozwolisz zajmę się małą, a ty na spokojnie przejrzyj zawartość.
Kiwnęłam tylko głową i zostawiłam z nią Klarę. Pismo an kopercie było ewidentnie pismem jego, ale co tu się dzieje. Poszłam do jego gabinetu, który był dla mnie pusty , bo nie ma tam jego. Usiadłam w jego fotelu i przez chwilę obracałam w dłoni kopertę, jakbym bała się ją otworzyć. W końcu jednak to zrobiłam i zaczęłam czytać
Kochana Marto
Zapewne myślisz, że cię opuściłem, że Was opuściłem. Rzeczywiście zrobiłem to, ale nie z własnej woli. Najpierw chcę załatwić swoje sprawy, nie chciałem, żebyś musiała cierpieć i patrzeć na mnie w takim stanie. Od kilku lat jestem chory, ale do tej pory wszystko było opanowane. Teraz, kiedy znalazłem swoje szczęście, rodzinę, wszystko się posypało. Mam białaczkę i jedynym rozwiązaniem jest ostre leczenie, a może nawet przeszczep. Nie wiem czy będzie nam jeszcze dane spotkać, ale jeżeli mogę proszę cię o jedno, nie myśl o mnie źle. Niech w twojej głowie będą same dobre chwile, tak jak w mojej one pozostaną. Ty i Klara jesteście i zawsze będziecie dla mnie najważniejsze. Stchórzyłem i nie potrafiłem spojrzeć ci w oczy i powiedzieć prawdy o moim wyjeździe. Tak bardzo Was kocham, a siebie nie nawidzę za to, że byłem zdolny do tak ogromnego zranienia ciebie. Nie wiem, czy jeszcze będzie dane nam się spotkać i czy będę mógł prosić cię o wybaczenie, ale moje serce do końca moich dni należy do was. To chyba tyle chciałem powiedzieć, bo i tak nic nie wytłumaczy mojego postępowania.
Kocham Was. Sebastian
Kilkukrotnie czytałam ten list i za każdym razem płakałam coraz bardziej. Coś we mnie wybuchło i zaczęłam krzyczeć
-Nie!!!!! To nie może być prawda!!! Nie on!!!
Do gabinetu wpadła obsługa, która zapewne też już o wszystkim wiedziała. Tulili mnie i powtarzali, że on jest silny i da radę, że oni tez dowiedzieli się wszystkiego z listów, które im zostawił. Zapłakana wstałam z podłogi i podpierając się ściany weszłam na salę, gdzie siedziała jego mama z moją córką
-Wiedziała Pani?
-Nie, mi też zostawił list i zniknął.
-Wie Pani gdzie on jest?
-Nie kochana, próbowałam go znaleźć, ale na darmo.
CDN(jutro)