CZĘŚĆ LIV (2) ---> drugie zakończenie
- James - Tym razem John zwrócił się do naszego przyjaciela, która cały ten czas się nam przyglądał.
- No?
- Masz jutro wolne? - Spytał. Od razu zrozumiałam o co mu chodzi i już chciałam protestować kiedy zatkał mi usta swoimi dłońmi.
- No mam, a co? - Spytał James podejrzliwie nam się przyglądając.
- Przyjechałbyś rano do Kate i pilnował czy nie zacznie rodzić? W razie co zawiózł byś ją do szpitala i zadzwonił do mnie, że się zaczęło. Sam chętnie bym to zrobił, ale ta mała, wredna małpa mi nie pozwala.
- No jasne, nie ma problemu - Zgodził się od razu nasz przyjaciel. Patrzyłam na nich obu z niedowierzaniem. John zabrał dłonie z moich ust i spojrzał mi w oczy.
- A ja mam coś do powiedzenia? Czy moje zdanie już kompletnie was nie obchodzi? - Spytałam zdenerwowana.
- Oczywiście, że nas obchodzi, skarbie. Ale to wszystko dla twojego dobra - Powiedział John gładząc mnie delikatnie po policzku.
- Dlaczego traktujecie mnie jak chorą? Przecież ciąża to nie choroba, ile razy mam powtarzać? - Spytałam.
- Kate, martwimy się o ciebie rozumiesz? - Zaczął James. - Po za tym nie masz nic do gadania. Ja i tak przyjadę.
- Wielkie dzięki - Fuknęłam i podniosłam się z nóg Johna.
- Kochanie! - Krzyknął za mną mój narzeczony, ale ja już go nie słuchałam. Pukałam do drzwi pokoju dziecięcego.
- Proszę - Usłyszałam zdławiony głos Nancy i weszłam do środka.
- To ty, Kate - Stwierdziła Elizabeth i otarła policzki z delikatnym uśmiechem.
- Mogę? - Spytałam zamykając za sobą drzwi.
- Jasne, chodź do nas - Zaśmiała się Nancy. Usiadłam na kanapie między nimi i odchyliłam głowę do tyłu. Wypuściłam powietrze z ust i głęboko westchnęłam patrząc w sufit.
- Coś się stało? - Spytała Elizabeth.
- John poprosił Jamesa żeby ten przyjechał jutro do mnie i pilnował czy nie zacznę rodzić.
- To chyba dobrze - Powiedziała niepewnie Nancy zerkając w moją stronę.
- Niby tak, ale to już naprawdę denerwuje. Chcę normalnie spędzać czas. I chcę żeby dziewczynki były już na świecie Dodałam.
- Tak, mogłyby już być tu z nami - Zaśmiała się Elizabeth i obie z Nancy zaczęły mówić do mojego brzucha, głaskać go. Nagle do pokoju wszedł John.
- Wiecie co? My już wrócimy do siebie. I tak długo już u was siedzimy - Odezwała się jedna z moich przyjaciółek.
- Tak, właśnie to zrobimy. To do kiedyś - Pożegnały się i po chwili usłyszeliśmy trzaśnięcie wyjściowych drzwi.
- Skarbie, porozmawiaj ze mną - Poprosił John.
- Ja już z tobą rozmawiałam. Dlaczego James ma tu siedzieć cały dzień? Na pewno wolałby robić coś innego. Mogłabym przecież zadzwonić do niego jak tylko by się zaczęło! Przyjechałby, zawiózł mnie do szpitala i zadzwonił do Ciebie. Czy tak trudno zrozumieć, że nie chcę obarczać sobą innych?
- Rozumiem kochanie, ale ty też musisz wiedzieć, że nikogo z nas sobą nie obarczasz. Robimy to, bo chcemy. Pamiętaj o tym, dobrze? - Zwrócił się do mnie czule John i przytuliliśmy się do siebie.
- Dobrze, niech będzie - Westchnęłam. - Jestem zmęczona, chodźmy się położyć - Zaproponowałam delikatnie odsuwając się od mojego narzeczonego.
- Jasne, chodźmy - Uśmiechnął się i skierowaliśmy się w stronę sypialni.
CDN.
SYLWIA
dodam dziś jeszcze jedną notkę. przepraszam, że tak Was zaniedbałam <3
Inni zdjęcia: :) nacka89cwaSynuś nacka89cwaKrwawodziób slaw30015 Lat temu rudedamienJa nacka89cwa11.05 idgaf94;) nacka89cwaMoon photographymagicOgnisko pati991Bezwarunkowa miłość itaaan