CZĘŚĆ LVI (1)
- Domyślam się - Powiedziała z uśmiechem.
- Boję się, że sobie nie poradzę - Wyznałam i jęknęłam zaciskając dłoń na swojej koszulce.
- Dasz radę, ja urodziłam w domu trojaczki, więc wiem co mówię. Skurcze się nasilają?
- Tak, jest coraz gorzej - Wyjęczałam.
- Pozwolisz, że sprawdzę jak duże masz rozwarcie? - Spytała klękając przy mnie.
- Jasne - Pokiwałam delikatnie głową i starałam się zapomnieć o bólu, a skupić się na czymś przyjemnym.
- Już prawie, jak przyjdzie John zaczniesz przeć - Wyjaśniła Margaret. - Pamiętaj żeby mieć zgięte nogi i głęboko oddychać. Tak jest bezpieczniej i dla ciebie, i dla dzieci.
- Dobrze - Zgodziłam się i od razu zaczęłam stosować się do zaleceń położnej korygując swoją pozycję i zachowanie. Wszystko coraz mocniej mnie bolało, przed oczami latały mroczki. Zacisnęłam dłonie na koszulce i cicho krzyknęłam.
- Kate? Dobrze się czujesz? - Spytała kobieta zbliżając się do mnie bardziej.
- Niezbyt - Odpowiedziałam zaciskając oczy i podnosząc głowę.
- Chcesz dostać znieczulenie? - Dopytywała. - Wzięłam je ze sobą, mogę ci je podać i nie będzie aż tak bolało.
- Dziękuję, ale nie. Chcę być w pełni świadoma w czasie porodu - Zbyłam ją patrząc tęsknie na drzwi.
- Jesteś pewna?
- Tak Odpowiedziałam i w tym momencie do pokoju wszedł John. Podał Margaret wszystko o co prosiła i klęknął obok mnie łapiąc moją dłoń.
- Wszystko gra? - Zwrócił się do mnie.
- Tak - Odparłam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- To jak? Kate, John.. Jesteście gotowi? - Spytała Margaret usytułowując się w okolicy moich nóg.
- Oczywiście - Zapewnił mój narzeczony a ja tylko pokiwałam głową.
- Więc zaczynamy poród. Możesz przeć - Zwróciła się do mnie położna z uprzejmym uśmiechem.
9 godzin później
W pokoju rozległ się głośny płacz dziecka.
- Gratuluję. Właśnie urodziłaś pierwszą córeczkę - Oznajmiła Margaret po moich długich zmaganiach. Delikatnie podniosła niemowlę i ułożyła mi je na piersi. Z ulgą się uśmiechnęłam, a dziewczynka chyba to wyczuła i odrobinkę się uspokoiła.
- Jaka piękna - Powiedziałam delikatnie dotykając jej małej rączki. Położna zabrała ją ze mnie i przeszła z moją córką do wanienki napełnionej letnią wodą, którą przygotował John.
- Nie przeszkadzaj sobie, musisz urodzić jeszcze drugiego szkraba. Zapomniałaś? Przyj. A ty John usiądź tam gdzie ja siedziałam i przytrzymuj jej nogi. Tym razem powinno pójść szybciej. Ja zajmę się tym szkrabem.
- Dobra. Kochanie, dasz radę. Jesteśmy już blisko - Powiedział John ściskając moją rękę.
- My jesteśmy? Chcesz za mnie porodzić? - Warknęłam odgarniając spocone kosmyki włosów z twarzy. Margaret tylko cicho się zaśmiała.
- Nie marudź tylko przyj - Poradził mi mój narzeczony. Jak poradził tak też zrobiłam. Nie minęło nawet 10 minut moich starań kiedy usłyszałam głos Johna:
- Już prawie, no dawaj!
- Staram się - Zawołałam przez łzy ściekające po moich policzkach. Po raz ostatni spróbowałam i w pokoju rozległ się płacz kolejnego dziecka.
CDN.
SYLWIA
przepraszam, że od dodania ostatniej notki minął aż tydzień, ale chyba rozumiecie, że już koniec roku, więc musiałam zaliczać sprawdziany, robić dodatkowe prace i wyciągać oceny. ale udało się! jest pasek :) co myślicie o tej części? już powoli zbliżamy się do końca pierwszego zakończenia, a zaraz potem wracam do tej notki, w której zrobiłam podział (podam link na początku drugiego zakończenia) i kombinuję jak to rozegrać na inny sposób :) kocham was <3