Czułam straszny ból z tylu głowy i stłumione i niewyraźne szepty.
- Klara, Klara - ktoś krzyczał. - otwórz oczy. - uroczy, męski głos podziałał jak lek. Wszystko powoli wracało do normy. Leniwie otworzyłam oczy. Zamrugałam. Nad moją twarzą pochylał się on. Idealnie ułożone brązowe włosy, zielone oczy i czarna koszula, ukazująca jego umięśnioną sylwetkę. Dodatkowo uroku dodawał mu kilkidniowy zarost. Daniel. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, zaczęłam go dotykać.
- To niemożliwe. - zaczęłam płakać. - Przecież ty.. -przerwał mi.
- Cii..malutka. Jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram. - zapewnił.
- Dlaczego mnie tak zraniłeś, dlaczego udawałeś, że nie żyjesz. Wiesz jak cierpiałam przez te 2 lata? - dalej płakałam.
- Pojedziemy do szpitala, a potem.. - tym razem ja mu przerwalam.
- Nie. Nigdzie z tobą nie jade dopoki mi wszystkiego nie wytlumaczysz. - krzyczalam.
- Szantazowali mnie. Nie chcialem, zebys przez to ze mna przechodzila. Upozorowalem wypadek.
- Cierpaialam. Cholernie cierpialam i nadal cierpie. Jak mogles mi to zrobic?!
- Jedziemy do szpitala. - zmienił temat i mnie przytulil. Uslyszelismy chrzakniecie. Szef.
- Wystarczy tego przedstawienia. Obserwowalem cie Klaro. Ciągle spoznienia, teraz to? Za duzo. Przykro mi ale musze cie zwolnic. - powiedzial a mnie zmrozilo. Zaopiekuj sie nia mlody czlowieku. - zwrocil sie do Daniela. Odszedl.
- Dupek. -pomyslalam.