Coś dla fanów książki pt. Szeptem :-) Komentujcie :-) Tego wieczoru siedziałam sama w domu, miałam rozerwane uczucia po ostatniej kłótni z Patchem. Z każdą minutą przybywało mi coraz więcej łez, czułam się okropnie. Tak naprawdę byłam zła na siebie. Byłam zła, bo wiedziałam dobrze, że nie potrafię żyć bez Patcha. Nie powinnam tak myśleć, w końcu całował sie moim wrogiem, co przyprawiało mnie o wściekłość. Jak on mógł mi to zrobić? Nie mogłam wymazać z pamięci tej chwili w jeepie, kiedy Marcie przyssała się do niego, a on nie zareagował. W tamtym momencie znienawidziłam ją jeszcze bardziej i przysiegam, że gdybym wtedy mogła, udusiłabym ją własnymi rękoma. Rozpuszczona księżniczka!- krzyknełam głośno. Gotowało się we mnie jak w wulkanie, byłam strasznie zazdrosna o Patcha, pomimo, że on wcale nie był bez winy. Zastanawiałam się tylko, czy znaczę dla niego cokolwiek. Nie wiem, dlaczego powiedziałam to na głos.- Znaczę dla ciebię cokolwiek? Ze łzami w oczach siedziałam na podłodze w pokoju cała roztrzęsiona i nie mogłam się uspokoić. - Znaczysz o wiele więcej niż ci sie wydaje. - jakiś głos odezwał sie za mną. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to. Jego głos rozpoznam na kilometr. Seksowy...głęboki...uwodzicielski i czuły. Serce stukało mi coraz szybciej i szybciej. Poczułam za sobą ciepły oddech i zapach, który tak uwielbiam. -Co ty tu robisz?- zapytałam niepewnie Patcha. -Martwię się o ciebię.-Powiedział to tak, że prawie mu uwierzyłam. -Martwisz się? Tak samo martwiłeś się o mnie, jak całowałeś się z Marcie?-Powiedziałam zdenerwowana. -Nora, rozmawialiśmy już o tym.... i nic to nie dało.Ciągnięcie tego tematu dalej nic nie da. Patch zmarszczył czoło i wykrzywił usta, widziałam, że ewidentnie unika tego tematu jakby to była błahostka... ale nie była, pomyślałam. -Prawda boli, ale wolę znać prawdę niż się łudzić... Powiedz mi, co cię łączy z tą wywłoką?-Wolałam znać prawdę, chociaż mogła być bolesna. -Naprawdę chcesz wiedzieć? Chcesz prawdy? Okej...-Podszedł do mnie szybkim krokiem i popatrzył mi czule w oczy.-Nie chciałem tego....-zaczął. Wystarczyło mi to co powiedział, po czym mu przerwałam. -Nie chciałeś...śmieszny jesteś!-W tym momencie odepchnęłam Patcha od siebie.-Za to ja wiem, że chciałabym żebyś zniknął z mojego życia raz na zawsze... wynoś się! -Noro...co się z tobą dzieje? Jesteś cała roztrzęsiona... zdaje mi się czy masz gorączkę?- Faktycznie czułam sie trochę rozpalona... muszę odpocząć, pomyślałam, ale najpierw musiałam skończyć te bezsensowną rozmowę z Patchem. Nagle poczułam jego dłoń na moim policzku. Jego dotyk był jak najlepsze lekarstwo. Wpatrywał się w moje oczy; nie wiem, co próbował przez to zyskać.-Aniele,nie dałaś mi dokończyć...uśmiechnął się lekko. -Mów! -Nie chciałem tego...wszystkiego. Nie chciałem żeby to tak wyglądało...-ciągnął dalej.-Jesteś dla mnie najważniejsza, zawsze byłaś i będziesz. I zrobię wszystko, żeby mieć cię przy sobie. Marcie nic dla mnie nie znaczy. I nic mnie z nią nie łaczy. Od jakiegoś czasu jestem jej aniołem stróżem. To wszystko.-To był dla mnie szok, Patch jej aniołem...pomyślałam. -To wszystko?-zapytałam niecierpliwie. Z mojego oka wypłynęła łza.. ulżyło mi, że nic go nie łączy z Marcie. Poza tym, że jest jej opiekunem. -A ten pocałunek?-Zapytałam trochę rozdrażniona. -Nic dla mnie nie znaczył. Marcie pocałowała mnie z zaskoczenia, nic wiecej. -Nie możesz dopuścić, aby znów to zrobiła. -Chodz!-powiedział. Wziął mnie za rękę i poprowadził na dół po schodach. -Patch....-szepnęłam cicho. -Tak?-zatrzymał się na schodach i popatrzył na mnie opiekuńczo. -Nie chciałam tego powiedzieć, że wolałabym żebyś zniknął.. -Wiem,aniele. -To przez nerwy, tak naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez ciebie...jestem o ciebie zazdrosna, bo cie kocham.-Powiedziałam to wreszcie. Popatrzyłam na Patcha i dostrzegłam zadziorny uśmiech.Podszedł do mnie, przyparł mnie do ściany i lekko oparł ręcę. -Zazdrosna mówisz? Do twarzy ci z zazdrością.-Odpowiedział, uśmiechając się szeroko. -co? Śmieszy cię to?- zapytałam. Znów byliśmy sami, a ten jego uśmiech powalał mnie na kolana. Nogi miałam jak z waty. Patch działa na mnie jak narkotyk. -Wręcz przeciwnie.-powiedział.Przygarnął mnie do siebie bliżej i jednym ruchem podniósł mi bluzkę do góry..-Nie masz pojęcia jak na mnie działasz..-uśmiechnął sie łobuzersko, a ja wiedziałam co miał na myśli. -Masz rację, nie wiem.-uśmiechnełam się i przyciągnełam go do siebie tak blisko jak to mozliwe. Chciałam poczuć jego cieplutkie ciało i włożyłam mu ręce pod koszulkę. Uśmiechnął się i podniósł mnie do góry po czym zaniósł mnie na górę. -Wracamy?-uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno. -Noro, nie prowokuj mnie bardziej.- Popatrzył mi w oczy i zrozumiał,że go pragnę. -Nic podobnego.-Weszliśmy do mojego pokoju i Patch zamknął dzrzwi. Uśmiechnął się seksownie i zaczął całować moje usta. Szybko zaczął mnie całować po szyji.. potem coraz niżej wzdłuż ręki. -Kiedy jestem z tobą czuję się, jakbym była w siódmym niebie.-Wyszeptałam mu do ucha, po czym wtuliłam się w jego szyję. Patch objął mnie mocniej, a ja wskoczyłam na niego i związałam go nogami w tali. Czułam się jak w niebie, jego dotyk... jego zapach sprawiały, że czułam się jak w transie. -Wiesz, że przy tobię czuję się cholernie szczęśliwa?-Czekając na odpowiedz zetknęłam moje czoło z jego i patrzyłam mu prosto w te ciemne oczy.-I bezpieczna. -Staram się, żebyś właśnie tak się czuła.-Popatrzył mi w oczy i musnął moje usta lekko. Ugryzłam lekko jego dolną wargę ust. Patch dotykał moich pleców. -Gryziesz?-zapytał seksownie. -Tylko dlatego, że tak na mnie działasz.-uśmiechnęłam sie. -Aż tak?- Uśmiechnął się tajemniczo i zadziornie. Przycisnął mnie mocno do siebie i wyszeptał mi: - Teraz cię nie puszczę, mój aniele. -Nie zamierzam cię o to prosić- odpowiedziałam. Nie chciałam opuszczać jego objęć, bo czułam się w nich niebiańsko. -Moja Nora...na zawsze.-powiedział to tak słodko, że zaparło mi dech w piersiach. -Podniosłam głowę do góry, Patch się nachylił, a ja wbiłam się w jego słodki smak ust. Koniec Jak się podoba?