PROLOG
Mam na imię Samantha, jednak wszyscy mówią mi Sam. Mam 17 lat. Od tygodnia mieszkam w Polsce, nad morzem. Stąd pochodzi moja mama. Urodziłam się w Stanach Zjednoczonych, w Atlancie, w stanie Georgia. Moje dzieciństwo było jak z bajki: młodsza siostra, Ray urodziła się, kiedy miałam siedem lat. Rodzice nie byli zapracowani, poświęcali nam mnóstwo czasu: jeździliśmy na basen, co weekend, urządzaliśmy przyjęcia dla moich koleżanek, co wakacje wyjeżdżaliśmy razem do Europy... Wszystko było cudownie. Ale do czasu. Rok temu byliśmy w Turcji, jednego dnia wybraliśmy się w rejs po Morzu Czarnym. Byliśmy bardzo zżytą rodziną, nie wstydziłam się z nimi wyjeżdżać jak inne nastolatki, bardzo ich kochałam. Kiedy tak płynęliśmy, siedziałam obok Ray i wskazywałam wszystkie ciekawe zabytki, które mijaliśmy, ponieważ wcześniej dobrze się przygotowałam. Po drodze robiłam mnóstwo zdjęć jak zwykle, bo nigdy nie rozstaję się z aparatem. Siostra już trochę znudzona moimi wykładami zaczęła mnie przedrzeźniać, że zawsze muszę wszystko wiedzieć, jestem zanadto zorganizowana... Buzia jej się nie zamykała. Ja tylko się śmiałam, bo lubiłam, gdy to robiła. Jednak ona dopiero się rozkręcała. Jej słowom towarzyszyła gestykulacja wskazującym palcem, chcąc udać mnie zaczęła wskazywać wszystkie budynki wymyślając, czym są. Po czasie śmiała się przy tym jak ja, lecz nie przestawała. Wychyliła się bardziej, by jeszcze dosadniej pokazać, że zna się na tym lepiej ode mnie, gdy nagle wpadła do wody. Nie zdążyła się niczego chwycić. Rodzice byli kilka metrów od nas. Widziałam to jak w zwolnionym tempie: przerażenie na twarzy mamy, szybki skok taty do wody... Modliłam się w myślach, by nic się nie stało... To była moja wina. Gdyby nie moja organizacja nic by się nie stało... Rozmyślania przerwał tata trzymający w wodzie Ray, która straciła przytomność. Udało się. Mamy ją. Dziękowałam Bogu, gdy nagle zobaczyłam wyraz twarzy mojego taty. Gdy odebraliśmy od niego dziewczynkę, poszedł na dno.
Pamiętam do dziś jego twarz: oczy szukające moich i mamy, pragnące przebaczenia... oczy zmęczone po poszukiwaniu Ray w wodzie. I jego usta mówiące jednocześnie Przepraszam i Dziękuję. Tak szybko jak byłyśmy w stanie zawiadomiłyśmy wodną straż turecką, lecz pomimo starań przywrócenia życia tacie, nie udało się. Odszedł. Odszedł ratując Ray.
Po śmierci taty wszystko się zmieniło. Moja mama złożyła wymówienie w pracy, teraz jest psychologiem, pomaga innym pogodzić się z utratą bliskich osób. Nie wiem jak potrafi to robić. Wydaje mi się, że problemami innych zajmuje sobie całą głowę na tyle, by nie myśleć o tacie. Ale ja wiem swoje. Słyszę, jak płacze w nocy. W takich chwilach kładę się obok niej, chcąc, by czuła, że nie jest sama.
Zostawiliśmy stary dom za wiele było w nim wspomnień, za wiele wspólnie przeżytych chwil. Kupiliśmy dom nad samym morzem, na co wyjątkowo się ucieszyłam. Nie jest duży, lecz wystarczający dla nas. Ma dwa piętra i balkon wychodzący z mojego pokoju. Jak na razie jest strasznie pusty: białe ściany, kilka mebli, okna i drzwi. Minął tydzień w tym domku, a moje rzeczy na górze nadal leżą nierozpakowane. Wchodzę do swojego pokoju. Łzy stają mi w oczach, pojawia się znów to uczucie, że nie ma już go z nami... Ray staje w drzwiach mojego pokoju, słyszy jak płaczę. Bez słowa podchodzę i przytulam się do niej. Mam nadzieję, że tutaj odnajdę siebie, że to miejsce okaże się lepsze.
_____________________________________________________________________________
LICZĘ NA KLIKANIE "FAJNE" I KOMENTARZE :]