wróć do mieszkania, gdzie od wejścia już poczujesz że niby jest spoko ale kogoś tam brakuje.
i potrafię 20 razy przeczytać od ciebie tego samego sms-a, bo daje mi on tyle radości jakbym czytała go po raz pierwszy.
A Ty ile razy po odłożeniu telefonu, powiedziałaś pod nosem "a spierdalaj.." ?
Śmiej się, baw, imprezuj, mów tylko o samych pozytywnych aspektach Twojego życia. Oni niech zazdroszczą, niech plotkują, niech wierzą, że układa Ci się tak zajebiście. Przyjaciel i tak będzie znać prawdę.
Ty i nikt inny.
Chyba poprzewracało mi się w głowie . Przyszłam sama do kawiarni , by w towarzystwie średnio przystojnego mężczyzny (choć jest bardzo miły )napić się herbaty i zjeść ciastko , które wygląda tak słodko ,że zaraz zwymiotuję .
Nie chcę być sam. Nigdy nie chciałem być sam. Kurewsko tego nienawidzę. Nienawidzę tego, że nie mam z kim porozmawiać, nienawidzę tego, że nie mam do kogo zadzwonić, nienawidzę tego, że nie mam nikogo, kto potrzyma mnie za rękę, przytuli mnie, powie mi, że wszystko będzie w porządku. Nienawidzę tego, że nie mam nikogo, z kim mógłbym dzielić nadzieje i marzenia, nienawidzę tego, że przestałem mieć nadzieje i marzenia, nie znoszę tego, że nie mam nikogo, kto powiedziałby mi, żebym się trzymał, że jeszcze się odnajdę. Nienawidzę tego, że kiedy krzyczę, a krzyczę jak opętany, to krzyczę w pustkę. Nienawidzę tego, że nie ma nikogo kto by usłyszał mój krzyk, i nie ma nikogo, kto pomógłby mi nauczyć się przestać krzyczeć.
Kocham Cię, z dnia na dzień coraz mocniej. I jedyne, czego się boje, to tego, że gdy to wszystko pryśnie, przestanie istnieć - nie poradzę sobie.
Popatrz. Tyle par, które powinny być razem, ale nie są,
tyle zajebiście dobrych i porządnych osób spędzających
samotnie kolejne wieczory, tylu zajebistych ludzi męczących się
z chujowymi czy patologicznymi rodzinami, wreszcie tylu
skurwieli mających kwitnące życie towarzyskie i
kogoś kto naprawdę ich kocha, zamknij się i po prostu popatrz,
zanim jeszcze raz powiesz, że wszystko ma jakiś sens.