HAPPYSAD
Tak często Cię widzę, tak rzadko spotkam, smaku twego nie znam, choć tak często Cię mam na końcu języka..
Jak minął dzień? - nie pytam i tak widzimy się rzadko. To już chyba rok, odkąd na Ciebie nie patrzę. Raczej nie podajemy sobie rąk, raczej nie pokazujemy palcem. Raczej mało obchodzimy się nawzajem.
Powoli przyzwyczajam się do swej nieobecności, powoli przyzwyczajam się do swej obojętności.
I zabraniają ust całować płci tej samej, a sami dają mi karabin, każą strzelać do ludzi innej wiary.
Jeśli u mnie zasypiasz, to tylko w kącie mojej głowy. Jeśli ubrana - to tylko do połowy.
Tak się boję, o siebie, że zostanę sam. O swój psychiczny stan.
I tak nie spotkamy się więcej i tak. I tak nie będziemy się więcej już znać. I tak nasze usta nie będą już ze sobą więcej grać.
I mów mi dobrze, językiem jakim chcesz. Mów mi dobrze, tylko nie mów mi źle.
A ja znikąd się więcej nie dowiem. Niż z oczu Twych i powiek, zaciśniętych do krwi warg. Możesz milczeć sobie.
I taką wodą być, co otuli Ciebie całą, ogrzeje ciało, zmyje reszt parszywego dnia.
I wtedy powiem Ci, jak bardzo Cię chcę.. I wszystkie moje tajemnice.
Kocham i tęsknię, chociaż to takie niemęskie.
Zaufanie to taka czarna świnia - w dzień jest, w nocy nie ma.
Posłuchaj jak pięknie o miłości gada ten, który miłości nigdy nie zaznał.