photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 LUTEGO 2014

263. Szczęście we mgle cz. 14

______________________________

Trudno mi było złapać oddech. Echo rozbrzmiewało w moich uszach. Szpital. Cholerna pustka, biel. Szpital. Zapewne jakieś łóżko i nieruchome ciało. Szpital.

Otrząsnęłam się. Przecież nic jeszcze nie wiem. Nic nie jest wiadome. Zagryzłam wargi.

- Jesteś w szoku, skarbie - powiedziała sekretarka tym swoim przeraźliwie słodkim głosem.

W myślach powtarzałam swoją mantrę.

Szpital. Śmierć i żałoba. Szpital. Samotność i odosobnienie. Szpital. Krew i igły. Szpital. Kostnica i płacz.

Mgła spowiła meble, podłogę i sufit. Starałam skupić się na kształcie moich dłoni, jednak w moich oczach zdawały się być dziwnie zdeformowane. Zamrugałam. Czułam, że tracę równowagę. Świat złośliwie zabierał mi ziemię spod nóg.

- Muszę jechać do szpitala - szepnęłam zachrypniętym głosem. Ponownie zamrugałam. Ten głos nie był mój. Oparłam się dłonią o ramię kobiety, która powstrzymywała mnie przed upadkiem.

- Dasz sobie radę sama? - spytała poważnym głosem, tym razem ani trochę słodkim. Skinęłam głową. Odepchnęłam się od niej lekko i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Trzask. Opadła klamka.

Chciało mi się wymiotować. Szkolny korytarz zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Zaczęłam biec. Nie, nie biec. Raczej przyśpieszyłam kroku. Na bieg nie było mnie stać.

Powoli trzeźwiałam. Drzwi, wyjście, pieniądze na jakiś bilet. Na cokolwiek. Muszę dostać się do szpitala. Muszę.

Nagle moje ciało zderzyło się z innym. Ktoś szarpnął mnie za ramię. Poczułam czyjeś palce na skórze.

-  Zostaw mnie - syknęłam nie patrząc na człowieka. Obce palce zacisnęły się jeszcze mocniej. Odepchnęłam "napastnika", podnosząc jednocześnie głowę. - Mówię do ciebie do cholery!

Mój głos odbił się echem od ścian prawie pustego korytarza i metalowych szafek.

Spojrzałam w oczy Darena. Daren? Daren, to Ty? Nie poznałam Twojego dotyku. Boli, cierpię.

Chłopak patrzył na mnie z tym dziwnym błyskiem w niebieskich tęczówkach.

- Sky? Sky, co się dzieje? - spytał cicho. Zagryzłam wargi, musiałam biec. Powinnam już tam być, dlaczego tu sterczę.

- Za wiele się dzieje - odparłam i zaczęłam iść w kierunku drzwi. Nie zatrzymywał mnie. Chyba próbował zrozumieć, dlaczego to robię. Chyba zrozumiał, że brak mi czasu.

***

Nie wiem jak znalazłam się w szpitalu. Nie pamiętam mojej drogi. Jakbym obudziła się z jakąś dziurą w pamięci po całonocnej imprezie. Jednak moja niepamięć nie była istotna. Wtedy ważna była mama. Z prędkością światła wbiegłam po betonowych schodach, omal nie potykając się o ostatni z nich. Szarpinięciem otworzyłam drzwi. Wparowałam do środka, jednocześnie uspokajając oddech. Bałam się, że serce za moment wyskoczy mi z piersi. Stanęłam przy recepcji wpatrując się w czarnoskórą pielęniarkę, która najwyraźniej mnie nie zauważała. Zwykle siliłabym się na zbędną uprzejmość, ale tamten dzień sprawił, że mój charakter zmienił się diametralnie.

- Proszę mi powiedzieć gdzie ona leży - niemal krzyknęłam, dusząc się powietrzem. Pielęgniarka zaskoczona podniosła wzrok, jednak szybko z jej twarzy zniknął szok i zastąpiło go opanowanie. Przysunęła do siebie klawiaturę.

- Nazwisko?

Na końcu języka miałam własne imię, jednak powstrzymałam je przed wypłynięciem z moich ust.

- Grey. Moly Grey -- imię mamy drapało mi gardło. Kobieta skinęła głową. Stukot palców o przyciski rozbrzmiał w moich uszach. Nieznajoma zawołała kogoś po imieniu. Zza rogu wychyliła się drobna postać. Po chwili recepcjonistka zwróciła się do mnie.

- Grace Cię zaprowadzi - oznajmiła. Mruknęłam słowa podziękowania, po czym skinęłam głową i ruszyłam za niską panią, która poprowadziła mnie wgłąb jednego z trzech korytarzy. Nie odzywała się. Unikała mojego spojrzenia. A ja skupiałam się na stukaniu jej obcasów. Przyjrzałam się jej lekko siwiejącym włosom i jasnej skórze. Przestudiowałam plamki na jej ubraniu. Starałam się w ten sposób uspokojić. W końcu jednak nie wytrzymałam. Za dużo emocji. Za wiele.

- Powie mi pani co się dzieje z moją mamą? - podniosłam głos, choć wiedziałam, że nie powinnam. Zobaczyłam jak mięśnie pielęgniarki zesztywniały, ale nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem.

- Będziesz mogła porozmawiać na ten temat z doktorem - powiedziała zatrzymując się tuż przed drzwiami sali. Numerek 84 i niewielka szybka pod nim. Zajrzałam do środka. Sylwetka odznaczała się pod kołdrą. Położyłam dłoń na klamce.

- Kiedy będę mogła porozmawiać z lekarzem? - spytałam, ale kobieta oddalała się już stukając obcasami. 

________________________________

Jest wena. A ja chora = więcej czasu = więcej chęci = pisanie na zapas.

Mam już 3 części.

Jutro napiszę kolejne.

O.

Dla mojego Micia

Przepraszam, że nie odzywam się.

Przepraszam, że jestem niemiła.

Zmienimy to milczenie? ;c

Komentarze

1ewelka5 świetne <3
14/02/2014 14:17:23
opowiadaniaorazcytaty Rewelacja <3 .
13/02/2014 21:46:23
dreamstories Świetnie, że wena wróciła. Szybko wracaj do zdrowia :) A część jest przejmująca, zapierająca dech w piersiach i oczywiście budująca napięcie, przez co chce się więcej ! Krótko mówiąc :GENIALNA :) Czekam na następne zaskoczenie ^^
13/02/2014 20:35:32
kopytkowe Odnoszę wrażenie, jakbyś w końcu się obudziła. Zostawiła przeszłość za sobą i zaczęła od nowa z czystym kontem. Trudno zbudować od nowa to, co zostało zburzone. Tobie chyba się udało. I wydaje się to być mocniejsze i wytrzymalsze niż poprzednio.
A to, czy coś się zmieni, zależy tylko od Ciebie.
Twoja E.
13/02/2014 15:42:31
esmeraldaa97 świetna część :)
13/02/2014 5:44:46
opowiadaniamoje29 Tęskniłam!
Część cudna:*
13/02/2014 0:27:38

Informacje o opisyylove


Inni zdjęcia: * * * * takapaulinkaWylot Burzowca bluebird11Zagroda. ezekh114PIERWSZE MARCOWE LISTKI xavekittyxOddziela Wisła. ezekh114:) dorcia2700Podróż to przygoda elmar*** coffeebean1... maxima24... maxima24