Wrócę. Całe święta będę Wasza. Tylko dajcie mi zebrac siły. Nie zapominajcie o mnie..
_______________________________________
Leżę tuż przy Nim. Patrzę w niebo, przyglądam się jak Jego dłoń wodzi po jasnych punktach gwiazd. Mam wrażenie, że dotyk jego skóry zamyka mnie w nieskończoności. Zamykam powieki.
- Boisz się śmierci? - pytam cicho. Podnosi się na łokciu i patrzy na mnie unosząc brwi. W jego złotych oczach tańczą płomienie, a na ustach plącze się cień.
- Nie wiem - mówi cicho. Gładzi wierzch mojej dłoni, spuszczając oczy. - Śmierć jest ucieczką od rzeczywistości, nie sądzisz? Może po prostu jest łatwiej uciec.
Podnoszę się do siadu jednocześnie sprawiając, że jego palce gubią gdzieś moje. Zaciskam usta, starając się odpędzić łzy. Obejmuję kolana ramionami i wbijam wzrok gdzieś nade mną. Niebo jest nasycone niezwykłym odcieniem lawirującym między czernią a granatem. Usiane lśniącymi iskrami daje możliwość zatracenia się w sobie. Pozwala zapomnieć o przerażającej rzeczywistości. Jednak nie potrafię oddać się zapomnieniu.
- Czasem warto próbować uciec. To dużo prostsze i mniej bolesne - szepczę. Opuszczając głowę czuję jak łzy staczają się po policzkach. Dotykam palcem ziemi. On wpatruje się w moje dłonie. Nagle zdaje sobie sprawę, że jego palce wodzą po skórze moich nagich ramion.
- Wstydzisz się łez - stwierdza nagle, sprawiając, że zamieram. Unoszę głowę, decydując się na spotkanie jego oczu. Ma zaciśnięte usta. Muska moją wargę. - Łzy nie są powodem do wstydu. To jeden z niewielu dowodów na to, że mimo wszystko dalej jesteśmy ludźmi.
________________________________________
Czy muszę mówić jak mi źle?
Czy muszę po raz kolejny pisać jak bardzo żałuję?
Znacie moje słowa.
Znacie je już na pamięć.
Przepraszam Was.
Mam nadzieję, że mimo wszystko pamiętacie o mnie.
Olkaa