Przepraszam Was, nic nie piszę nic nie dodaję.
Zwaliłam wszystko w tym roku. Naukę, relacje, tego bloga.
Wrócę, gdy znajdę siłę i chęci. Obiecuję.
A teraz zostaje Wam Agata.
Jeszcze raz przepraszam..
__________________________________________
Czas odejść, wmawiam sobie po raz kolejny. To nie był mój czas. Powinnam zostawić wszystko za sobą. Zdmuchnąć płomyk, który i tak ledwo się tli. Gładzę się po szyi. Moje gardło jest zdarte od krzyku, policzki mokre od łez. Szukam promienia słońca wśród mroku, choć jest środek nocy. Podchodzę do okna. Tylko gwiazdy. Maleńkie okruchy światła rozsypane po czarnym płótnie nieba. Staram się chwycić w dłoń tą iskrę optymizmu, która rozproszyłaby ciemność. Nic się nie zmienia.Zagryzam wargi, po raz kolejny. Czuję krew na języku. Jest tak cicho.. Czy to wytłumaczenie mojej samotności?
Nie ruszam się. Tkwię w czerni, milczeniu, bólu, odosobieniu.
Nagle coś się zmienia. Słyszę cichy głos. Drzwi się uchylają. Moje imię zatapia się w ciemności.
- Wszystko w porządku? - zachrypnięty głos otacza mnie swoim ciepłem. Kiwam głową. Skrzypie podłoga, gdy chłopak zbliża się do mnie. Jego oddech owiewa moją skórę.
- Na pewno?
Kręcę głową. Nie udaję, nie potrafię. Pierwsza łza, za nią kolejna. Krew na moich wargach. Gorzki śmiech, który wspina się ku nim. Dłoń Przyjaciela na moim ramieniu. I nagle jego usta na moich. Scałowujące krwawe łzy. Nagle w pewnym momencie jest dobrze. To takie dziwne. Tak nienaturalne.
Pocałunek jest pełen tęsknoty. Przyjaciel smakuje moimi łzami.
Odrywa się ode mnie i patrzy mi głęboko w oczy.
Chwyta moją rękę. Unosi rękaw czarnego swetra. Ukazuje mu się biała skóra i trzy poziome blizny.
Widzę, jak szklą mu się źrenice. Bierze w palce mój podbródek. Zaciskam powieki.
- Jeśli chcesz siebie skrzywdzić, krzywdź mnie. To lepsze niż Twoje blizny - szepcze, muskając moje czoło.
Gdy otworzyłam oczy już go nie było. Zniknął.
Bo Przyjaciel nigdy nie istniał.
_______________________________
Olkaa