Część 20
Wiedziałam, że nie powinnam była przeglądać tablicy Facebooka, ale to robiłam. Czytałam wszystkie komentarze, co tylko pogarszało moje samopoczucie. Ludzie określali mnie imponującymi epitetami, o niektórych nawet pojęcia nie miałam, że istnieją. Ciekaw byłam, dlaczego te zdjęcie wywołało aż taką aferę. W sumie w dzisiejszych czasach jest dużo związków homoseksualnych. To nie powinno być nic dziwnego, aczkolwiek sama reagowałam na nie jak porażona prądem. Jak mogłam oczekiwać od innych czegoś, skoro od samej siebie nie potrafiłam?
Byłam już takim wrakiem, że nie robiło mi to żadnej różnicy czy ludzie będą się ze mnie śmiać czy nie. Jeśli łzy mogą wyschnąć, to na pewno w moich oczodołach powstała Sahara.
Chciałam płakać, ale nie potrafiłam.
Chciałam wyć, ale czułam jakąś blokadę.
Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć głosu...
Energicznie otworzyłam szufladę i poszukałam w niej telefonu komórkowego. Szybko podłączyłam go do ładowania, po czym sięgnęłam po bluzę. W kieszeni znajdowała się mała karteczka. Widniało na niej 9 cyfr. Może to była odpowiedź na wszystkie nurtujące pytania?
***
Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek. Szybko zbiegłam na dół i otworzyłam drzwi. Nic nie mówiąc, wróciłam do swojego pokoju. Czego ja właściwie oczekiwałam? Co miałam powiedzieć? Napadła mnie chwila zwątpienia. Sama nie wiedziałam, co robię.
Nathan dołączył do mnie i przysiadł na łóżku. Uniósł brwi w wyczekiwaniu.
- Z góry przepraszam cię za ten telefon - zaczęłam. - Nie wiem, co mnie naszło.
- Przestań - uciszył mnie machnięciem dłoni. - Co się stało? - Przysunął się bliżej.
- Sama nie wiem - szepnęłam i schyliłam głowę. Czułam się przy nim taka mała i bezbronna.
- Przybyłem najszybciej jak mogłem - zrobił krótką przerwę. - Przeraziłaś mnie. Nie spodziewałem się, że zadzwonisz przed naszym kolejnym spotkaniem.
Nic nie odpowiedziałam. Ja też się tego nie spodziewałam.
- To był jednak zły pomysł - stwierdziłam. - Powinieneś iść.
- Nie ma mowy - zaprzeczył pewnie. - Nigdzie nie idę, nie zostawię cię.
Spojrzałam w dół. Nie wiedziałam, co mam mówić. Mętlik panował w głowie. Czego chciałam? Dlaczego zadzwoniłam po Nathana, a nie po Lexi? Odpowiedź po chwili sama przyszła: Ona by tego nie zrozumiała. Ale czy chłopak zrozumie? On tym bardziej nie powinien. Jednak miałam nieodparte wrażenie, że wiedział, co czuję.
- Chyba się w sobie zapadam - powiedziałam cichutko. - Boli mnie... Boli mnie tutaj! - Palcem wskazałam na serce. - Te uczucie śsie! Wysysa ze mnie jakiekolwiek życie, pozostawiając martwy wrak duszy. Sama nie wiem, co mi jest - ostatnie zdanie wyszeptałam, bo głos mi się zapadł.
- Wiesz - zaczął chłopak i położył dłoń na mojej, a ja poruszyłam się nerwowo. - To dobrze, że po mnie zadzwoniłaś. To naprawdę dobry znak. To znaczy, że chcesz, aby ktoś ci pomógł.
- To oczywiste - prychnęłam.
- Nie rozumiesz - nie dał wyprowadzić się z równowagi. - To pierwszy krok do lepszego życia. Chcesz pomóc sobie i wyzdrowieć, o ile wiesz co mam na myśli - umilkł, a ja przytaknęłam.
To oczywiste, że chciałam zaleczyć rany. Moja psychika była jak ser żółty - pełna dziur.
- Chyba nic nie jest w stanie mi pomóc.
- Nie mów tak. Wszystko da się naprawić, nawet martwą duszę - mruknął czule.
- To leży zbyt głęboko, u podnóży psychiki - westchnęłam, a serce mi przyspieszyło. Nie poznawałam samej siebie. Dlaczego opowiadałam o sprawach prywatnych i bardzo intymnych właściwie nieznajomemu chłopakowi?
- Troszkę wiary, a świat stanie się piękniejszy. Będę cię wspierał przez całą drogę i próbę odzyskania twojej prawdziwej, szczęśliwej ja.
- Nie... Tak właśnie wyglądam bez żadnej maski - słaba, brzydka, bez nadziei na lepsze jutro. - Zamknęłam oczy, bo sprawiało mi ból przyznawanie się do swoich wad. - Nie da się odzyskać czegoś, czego nigdy się nie miało.
- To oczywiste, że byłaś kiedyś bezgranicznie szczęśliwa i może ty tego nie pamiętasz, ale ja owszem. - Kciukiem wykonywał okrągłe ruchy na powierzchni mojej dłoni.
- Zaciekawiłeś mnie - zastanawiałam się, co Nathan miał na myśli. - O czym dokładnie mówisz?
Może faktycznie był taki czas, ale wypchnęłam go podświadomie ze swojej psychiki, żeby absolutnie nic nie stanęło mi na przeszkodzie samozagłady, misji niszczycielskiej.
- O czasach dzieciństwa - uśmiechnął się czule. - To właśnie wtedy byłaś zafascynowana dosłownie wszystkim, co cię otaczało. Byłaś gotowa odkryć cały świat i cieszyłaś się z najgłupszej rzeczy.
Usłyszane słowa wywołały u mnie napad wspomnień. Jednak pojawiały się tylko szaro-białe obrazy, ledwie widoczne. Zapewne było tak, jak powiedział, ale nie pamiętałam tego. W sumie nieciężko domyślić się, że miał rację - wystarczy spojrzeć na biegające i śmiejące się maluchy. Od razu na sercu robi się lżej.
- Jak niby mam cofnąć się o kilkanaście lat wstecz? - spytalam prosto z mostu.
- Nie musisz tego robić. Wystarczy, że odnajdziesz w sobie dokładnie tę samą pasję poznawania świata i voila! - rzekł zafascynowany.
Inni zdjęcia: Nobody's listening waferowaNad jeziorem patrusiagdWyjątkowo zimny kwiecień bluebird11Italy diebabydieŻal straconego czasu pragnezycpelniazyciaJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophieJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophie... maxima24... maxima24... maxima24