Część 17
- Co myślicie o dyniach przy wejściu? - spytała Lexi, spoglądając na kartkę. - Nie, to zły pomysł. Może...
Ciąg dalszy jej wypowiedzi pozostał dla mnie pewnego rodzaju zagadką. Przestałam słuchać i po prostu odłynęłam, wyciszyłam się. Obiektem moich zainteresowań była teraz pewna osoba, której zawzięcie szukałam od samego rana. Uważnie rozglądałam się po stołówce, dokładnie przewiercając każdą twarz. A może to on...? Zawsze jednak spotykało mnie rozczarowanie. Zapewne Nathana nie było w szkole, a musiałam go przeprosić. Nadal nie mogłam pojąć, jakim cudem zasnęłam w jego ramionach i obudziłam się w swoim łóżku. Byłam cholernie zła na siebie, że pozwoliłam na coś takiego.
- Co o tym myślisz, Lily? - usłyszałam pytanie, wyrywające mnie z rozmyślań. Dziewczyny przyglądały mi się w oczekiwaniu na odpowiedź.
- No... - zawiesiłam głos.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - oburzyła się przyjaciółka. - Od dziesięciu minut nawijam o imprezie halloweenowej, ale zdaje się, że ciebie to nie obchodzi. Mam ci przypomnieć, że też jesteś współorganizatorką? Jeśli nie chciałaś, żeby matka cię wpisywała na listę, było z nią wcześniej o tym pogadać!
Gwałtownie wstała od stołu z zamiarem odejścia.
- Zaczekaj! - wyrwało mi się. - Nie mam dzisiaj głowy do takich rzeczy, przepraszam...
- Ostatnio nie masz głowy do niczego - warknęła zła, po czym się odwróciła.
Czułam się jakby słowami mnie spoliczkowała.
- Jak możesz tak mówić? - spytałam desperacko. - Dobrze wiesz, co się ze mną dzieje...
- Ach tak? - Spojrzała na mnie. - Skąd mam wiedzieć, czy nie udajesz?
Z każdą sekundą miałam wrażenie, że wbija mi nóż w plecy. Nie spodziewałam się takich słów, a już na pewno nie po niej...
- Skąd ten pomysł? - pisnęłam.
- Może po prostu chcesz być w centrum uwagi? - Założyła ręce i przekrzywiła głowę.
- Nie mów tak! Przecież wiesz, że to nie prawda...
Oczy coraz bardziej zachodziły mi łzami, a obraz powoli robił się niewyraźny.
- Już sama nie wiem, co jest prawdą, a co nie - powiedziała zrezygnowana. - Przepraszam, ostatnio mam dużo rzeczy na głowie, co mnie już przytłacza...
- Yhym.
- Nie chciałam na ciebie naskoczyć. Dobrze wiesz, że tak nie myślę... - Wystawiła ręce z zamiarem przytulenia mnie, ale ja zrobiłam unik do tyłu.
- Nie - zaprzeczyłam szybko. - Daj mi czas na przemyślenia powiedziałam, po czym wyszłam na dziedziniec szkolny.
Chciałam płakać, wyładować emocje, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam. Łzy nie miały zamiaru wypłynąć na powierzchnię. Dusiłam cały ból w sobie, co było o wiele gorsze. Teraz rozumiałam ludzi, którzy nie potrafili płakać. Czasami po prostu ma się taką blokadę i nawet jeśli czegoś bardzo chcesz, niekoniecznie musi ci się to udać.
- Lily... - usłyszałam cichy szept, niesiony przez podmuch wiatru.
Przystanęłam w miejscu i autmatycznie spięłam wszystkie mięśnie. Poczułam ciarki na karku.
Nie, tylko nie on... Proszę, żeby to mi się przesłyszało!
- Przepraszam - wypowiedział Lucas tuż za moimi plecami. - Tak cholernie cię przepraszam - dotknął mojej dłoni, co wywałało u mnie znajome dreszcze. Przeklnęłam się w duchu za to, że moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Reagowało, jak chciało na głos, dotyk i zapach chłopaka. Nie podobało mi się to. Miałam udawać obojętną, by myślał, że już nic dla mnie nie znaczy. - Przepraszam za wczoraj, a przede wszystkim za tamtą imprezę. Nie chciałem...
- Zostaw mnie w spokoju - warknęłam i wyszarpnęłam dłoń z jego objęć.
- Daj mi wyjaśnić...
- Nie chcę słyszeć twoich wyjaśnień! - krzyknęłam i odwróciłam się. Mój towarzysz stał ze spuszczoną głową.
- To był zakład... - szepnął. - Głupi zakład.
- W takim razie wykazałeś się wielką inteligencją, biorąc w nim udział - powiedziałam sarkastycznie. Z niedowierzaniem wpatrywałam się w męską postać.
- Zaszantażowali mnie! - zaczął się bronić.
- A ja z księżyca spadłam. Wiesz co, daruj sobie te denne tłumaczenia - westchnęłam.
- Dlaczego nie schowasz swojej dumy gdzieś i mnie nie wysłuchasz? - spytał, przyglądając mi się uważnie.
- Bo to i tak nic by nie zmieniło - rzekłam pewnie. Wiedziałam, że ranię go słowami, mimo tego nie chciałam przestać. - Nie wrócę do ciebie po czymś takim, zrozum to.
- Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, rozumiesz? - załkał i przybliżył się, patrząc mi ciągle w oczy. - Kocham cię - szepnął.
Moim ciałym wstrząsnęły liczne dreszcze. Nie ulegaj mu, nie możesz...
- Gdybyś naprawdę mnie kochał, nie zrobiłbyś tego... - powiedziałam już spokojniejszym głosem.
- Zagrozili, że...
- Nie! - przerwałam mu natychmiast. - Nie chcę tego słuchać, wybacz.
- Wtedy byś może zrozumiała, dlaczego to zrobiłem. - Spuścił głowę, tracąc wszelką nadzieję. Widziałam, jak w jednej sekundzie uszło z niego całe życie. Zrobiło mi się go szkoda.
- To nic nie zmieni - szepnęłam, dotykając jego policzek. - Nie wrócę do ciebie. Nachyliłam się i wahająco złożyłam na jego ustach krótki pocałunek, po czym od razu się odwróciłam i uciekłam. Zszokowany chłopak zapewne nie wiedział, co się dzieje. W innym wypadku już by za mną biegł.
Musiałam to zrobić, musiałam... Uczucie było silniejsze ode mnie. To już ostatni raz, na pożegnanie...
Jutro mam występ, cykam się :c Trzymajcie za mnie kciukasy, bym się nie podpaliła!
Inni zdjęcia: Nobody's listening waferowaNad jeziorem patrusiagdWyjątkowo zimny kwiecień bluebird11Italy diebabydieŻal straconego czasu pragnezycpelniazyciaJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophieJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophie... maxima24... maxima24... maxima24