Część 16
Czułam się winna. Pozwoliłam, by chęć zdobycia tabletek wzięła nade mną górę. Jak mogłam zdecydować się na coś tak ohydnego jak pocałowanie dziewczyny? Byłam słaba. Uzależniałam się od czegoś zarówno cholernie złego, jak i cholernie dobrego. Branie tych pigułek dawało mi całkowitą wolność, mogłam jeść naprawdę mało, a i tak nie odczuwałam głodu. No i przede wszystkim czułam się świetnie - żadnych zawrotów głowy, czy skurczów żołądka. Z drugiej strony to nie było nic złego. Zwykły pocałunek. Dzięki niemu zdobyłam kolejną saszetkę pigułek. Poza tym i tak nikt tego nie widział, więc nie musiałam się martwić.
Starałam się utrzymać równowagę, idąc powolnym krokiem po krawężniku. W pewnym momencie usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Na początku nie zwróciłam na to uwagi - przecież każdy mógł się tak samo nazywać jak ja. Poza tym byłam pewna, że mi się przesłyszało. Jednak nawoływanie było coraz głośniejsze, więc odwróciłam się z ciekawości. Postać, którą zobaczyłam, przyprawiła mnie o zimne dreszcze na plecach. To był Lucas. Biegł w moją stronę chwiejnym krokiem. Bełkotał pod nosem jakieś słowa, których nie mogłam zrozumieć. Chciałam uciec, ale zaskoczenie było tak wielkie, że nie mogłam się ruszyć z miejsca. Zdobyłam się tylko na krzyk:
- Lucas?!
Widok swojego byłego pijanego nie należał do najlepszych. Mimo że nienawidziłam go z całego serca, to podbiegłam do niego i pomogłam mu ustać.
- Musiałem cię... zobaczyć...
Był w tragicznym stanie. Dawno go takim nie widziałam.
- Nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia, jasne? - powiedziałam, podkreślając każde słowo.
- Kotek... - szepnął, ale mu przerwałam.
- Nie nazywaj mnie tak! - krzyknęłam wściekła i puściłam go.
- Daj mi wyjaśnić, proszę! - mówił błagalnym tonem.
- Nie, nie ma co wyjaśniać! Nasz związek to rozdział zamknięty. Nie ma już nas, jestem ja i ty.
Zrobiłam krok do tyłu. Starałam się opanować drżący głos. Ciężko mi było oszukać samą siebie, że już nic do niego nie czuję. Miałam tylko nadzieję, że z czasem mi przejdzie...
- Pozwól mi, proszę, wyjaśnić... - rzekł cicho. Plątał mu się język, więc ciężko mi było go zrozumieć.
- Wal się! Mogłeś pomyśleć, zanim wskoczyłeś tej lasce do łóżka!
Łzy kręciły mi się w oczach, ale starałam się je powstrzymać. Na samo wspomnienie tamtej nocy robiło mi się słabo. Musiałam walczyć sama ze sobą, żeby nie zemdleć.
- Następnym razem wsadź sobie swoje kwiaty w dupę! - Nie kontrolowałam już głosu, ani tego, że krzyczałam na chłopaka z całych sił.
- Co? Jakie kwiatów? - Dopadła go pijacka czkawka, więc jego zdziwienie, malujące się na twarzy, wyglądało komicznie w połączeniu z co chwilowym podskakiwaniem.
- To nie ty zostawiłeś ten bukiet pod moimi drzwiami? - szepnęłam zaskoczona. Byłam pewna, że to były kwiaty od Lucasa.
- Nie przypominam sobie nic takiego... - Zaczął do mnie podchodzić.
- Zostaw mnie w spokoju! - Popchnęłam go, po czym uciekłam stamtąd.
Normując oddech, wbiegłam w niewielką uliczkę i skierowałam się w stronę domu. Wybierałam wszystkie możliwe skróty, jakie istniały, by dotrzeć tam jak najszybciej. Od kogo w takim razie były kwiaty, skoro nie od Lucasa? Przerażała mnie ta niewiedza.
Zbliżając się do domu, zauważyłam jakąś postać siedzącą na schodach. Z każdym krokiem sylwetka nabierała ostrzejszych kształtów. Nie byłam do końca pewna, czy mnie wzrok nie myli.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam zdziwiona.
- Nie miałem szansy się przedstawić - powiedział nieznajomy z parku, wstając. - Nathan, miło mi. - Posłał mi piękny uśmiech.
- Co ty tutaj robisz? - Powtórzyłam pytanie. - Skąd znasz mój adres?
- Śledziłem cię - rzekł niepewnie.
- Co?! - Wybałuszyłam oczy. - Dlaczego?!
- Czy możesz zniżyć ton? Nie dogadamy się, jeśli będziesz krzyczeć.
- Nie denerwuj mnie nawet...
- Przepraszam, nie taki był mój zamiar - powiedział delikatnie. - Podobały się kwiaty?
- To od ciebie?! - Musiałam podeprzeć się o balustradę. Za dużo wrażeń, oj za dużo...
- Dobrze się czujesz?
Chłopak szybko znalazł się obok i podtrzymał mnie.
- Co ty sobie wyobrażasz? - spytałam z zamkniętymi oczami. Starałam sobie wmówić, że jestem oazą spokoju.
- Chcę tobie pomóc - mówił kojąco.
- Nie chcę pomocy - szepnęłam. Nie miałam już sił. Byłam zmęczona od nadmiaru emocji.
- Nie obchodzi mnie to - usłyszałam w momencie, gdy powieki zaczęły mi opadać.
Zasnęłam w objęciach nieznajomego chłopaka, mimo przeczących myśli.
Inni zdjęcia: 1407 akcentovaAktualne zdjęcie dawstemoja śliczna patkigdmoja kicia patkigdja patkigdja patkigd:) dorcia2700Dzień kobiet szarooka9325... thevengefulone... thevengefulone