CIĄG DALSZY CZĘŚCI 15
Odwróciłam się i ujrzałam młodą dziewczynę, tę samą, która wcześniej udzieliła mi rad na temat pigułek.
- No śmiało, powiedz, że się wkręciłaś! - powiedziała pewnym głosem.
- Ucieszyłoby cię to? - spytałam beznamiętnie. Nie miałam humoru na nic, jednak jakaś mała szczypta nadziei zagościła w moim sercu.
- Wiedziałam, że tak będzie. - Uśmiechnęła się. Od naszego ostatniego spotkania schudła i zmizerniała, ale wydawała się tryskać energią. - To jak, skończyły ci się tabletki? - Oparła się o ścianę jedną nogą i zapaliła papierosa.
- Zostały mi tylko dwie - rzekłam zrezygnowana.
- I chciałabyś kupić kolejną saszetkę? - Wypuściła duszący dym prosto na mnie. - Niestety, nie widziałam gościa od jakiegoś tygodnia. Musiał zmienić miejscówkę.
- I mówisz o tym tak beztrosko? Skąd teraz weźmiesz towar? - spytałam cicho. Bałam się, że ktoś może nas podsłuchiwać, ale towarzyszka zdawała się nie zwracać na to uwagi.
- Ja sobie poradzę, nie wiem jak ty. - Wzruszyła ramionami.
- Masz coś przy sobie? - spytałam po chwili wahania.
- Coś się może znajdzie. - Przyglądała mi się zaciekawiona.
- Ile chcesz?
- Jestem otwarta na propozycje.
Na każdą wymienioną kwotę dziewczyna kiwała przecząco głową. Byłam przekonana, że się ze mną droczy i nie sprzeda mi tabletek.
- Nie chcę pieniędzy - powiedziała w końcu.
- Nie mam nic innego.
- Masz, tylko o tym nie wiesz. - Uśmiechnęła się cwaniacko. - Chcę ciebie.
- Co? - Automatycznie wyrwało mi się z ust. W jednej sekundzie cała zesztywniałam.
- Pocałuj mnie, a ja dam ci upragnione pigułki - szepnęła i przybliżyła się do mnie.
- Co ty...? - Zaczęłam się cofać. Nienawidziłam związków homoseksualnych z całego serca. Nie tolerowałam ich nawet w najmniejszym stopniu. Brzydziłam się nimi. I teraz miałam tak po prostu pocałować dziewczynę? Rzygać mi się chciało na samą myśl.
- No śmiało, to tylko całus, nic więcej. - Zaśmiała się słodko. - No chyba, że nie chcesz tego? - Wyciągnęła z kieszeni torebeczkę z kolorową zawartością.
- Mogę ci zapłacić wszelką cenę, tylko nie proś mnie o coś takiego - wyszeptałam przerażona.
- Daj spokój, mała. Pocałunek albo nic. - Była stanowcza. Wiedziałam, że nie mam szans.
- Nie rób mi tego...
- Czyli nie chcesz? Dobra, zrozumiałam. - Zaczęła się powoli odwracać. - Tylko więcej do mnie nie przychodź.
- Zaczekaj! - krzyknęłam i złapałam dziewczynę gwałtownie za rękę. Zrobiłam to tak mocno, że chcąc nie chcąc, wpadła na mnie. Niby to przez przypadek złączyły się nasze usta. Każda komórka w moim ciele była przeciwna tej czynności, miałam odruchy wymiotne, które udawało mi się jakoś powstrzymywać. Nieznajoma szybko przejęła inicjatywę. Odsuwając się ode mnie, przegryzła mi wargę, z której od razu pociekła stróżka krwi. Nie wiem, ile trwał nasz pocałunek, ale jednego byłam pewna: chciałam od razu o nim zapomnieć.
- Jak chcesz, to potrafisz. - Uśmiechnęła się satysfakcjonująco. - Proszę bardzo. - Wręczyła mi małą torebeczkę. Jej zawartość była mniejsza niż zawartość wcześniejszej, brakowało około dziesięciu tabletek.
- Dzięki - szepnęłam. Nadal nie mogłam się otrząsnąć.
- Edith, miło mi. - Puściła mi oczko.
- Co? - spytałam głupio.
- Na imię mi Edith - powiedziała słodko. - A tobie?
- Lily...
- Głupio, że przedstawiam się dopiero teraz. Postaram się to jakoś nadrobić.
- Nie musisz - zaprzeczyłam od razu.
- Wymienimy się numerami? - Uniosła brew do góry. - Możesz zostać moją stałą klientką - wyszeptała koło mojego ucha, na co od razu zaparło mi dech w piersiach. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień...
- Nie, dzięki - powiedziałam i odsunęłam się szybko.
- Od kogo innego dostaniesz te tabletki? Nie sądzę, by było ci łatwo znaleźć innego dostawcę.
- Lubisz pogrywać z ludźmi, co? - spytałam trochę za ostro.
- To cała ja: wykorzystuję ich słabości dla własnej satysfakcji. - Cwaniacki uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Robisz to zajebiście dobrze. - Byłam wściekła, że dałam się manipulować jakiejś lasce w moim wieku.
- Dobra, teraz do rzeczy. Musisz mieć ze mną jakiś kontakt, gdy zabraknie ci towaru. Wymienienie się numerami to nie jest taki zły pomysł - powiedziała jak prawdziwy dyplomata.
- Mój numer nie będzie raczej do tego potrzebny - rzekłam podstępnie. - Podaj swój i będziemy kwita.