Dla Ciebie wszystko
ROZDZIAŁ VI
Areszt
Trzy radiowozy policyjne, dwie karetki i zapłakana mama Vanessy. To było coś okropnego. Byłam pewna, że ona chciała sobie coś zrobić. Ale dlaczego policja? Natychmiast podbiegłam do płaczącej kobiety.
- Co się stał? Gdzie jest Vann? ? spytałam roztrzęsiona mamę przyjaciółki.
- Ona? Nick.. on ją pobił.- wyszlochała kobieta
- Cooo jak to możliwe, kiedy?
- Porozmawiałam z Vann na temat tego dziecka, ustaliłyśmy, że będzie mogła urodzić. Miała wyjść do Ciebie, po kilku minutach zadzwoniła policja. Oznajmili, że znaleźli moje dziecko całe zakrwawione.
- Boże kochany. Moja biedna. A tego skurwysyna złapali?
- Tak, od razu. Jadę do mojej córki, jedziesz ze mną?
- Jadę, ale moja mama nas zawiezie. Pani nie jest w stanie prowadzić samochód.
Przez całą drogę mama uspokajała załamaną kobietę. Ja natomiast nie mogłam się pozbierać. Jak on mógł zrobić coś takiego? Przecież, ona nie jest niczemu winna. Czy Nick, aż tak bardzo bał się odpowiedzialności? Najważniejsze, że jest w areszcie. Mam nadzieję, że mojej kochanej Vannessie nic nie jest. Kiedy dotarłyśmy do szpitala, mama wysadziła mnie i panią Catriną przed budynkiem. Biegiem udałyśmy się do informacji, żeby dowiedzieć się, co z nią i dzieckiem.
- Proszę się uspokoić. Stan ciężarnej jest stabilny. Dziewczyna odzyskała przytomność. Wszystko z nią w porządku.
- Możemy ją zobaczyć? ? Zapytałam pielęgniarki
- Tak, ale tylko na chwilę.
Weszłyśmy z jej mamą do Sali. Vann była cała pobijana. Głowę miała zawiniętą w bandaż. Kręgosłup zabezpieczony w kołnierzu. Łzy same cisnęły się do oczu, ale nie można było się rozkleić. Pani Catrine ucałowała córkę w czoło i powiedziała, że ją bardzo kocha. Po czym wyszła z Sali i zostawiła nas same.
- Ash, dziękuję, że przyjechałaś. Powiedz mi prawdę. Z moim maleństwem wszystko w porządku? ? Wybełkotała pobita dziewczyna
- Nie masz za co dziękować. Tak, z dzieckiem wszystko dobrze.
- Bardzo się cieszę. Mama pozwoliła mi urodzić. Już nawet wiem, że będziesz miała chrześnicę.
- Córeczka?
- Tak! Musimy wymyśleć jej jakieś ładne imię.
- Dobrze, pomyślimy jak wyjdziesz ze szpitala. Nick, jest w areszcie i szybko nie wyjdzie. Także możesz być spokojna.
- Jestem spokojna. I szczęśliwa.
- Muszę już iść Vann. Odwiedzę Cię jutro.
- Dobrze. Do jutra.
Po wyjściu ze szpitala, zamówiłam pani Catrinie taksówkę, ja musiałam jeszcze odwiedzić jedno miejsce. Poczekałam aż kobieta weszła do samochodu. Sama poszłam na przystanek i wsiadłam do autobusu. Musiałam jechać na policję. W sumie nie na policję tylko do aresztu. Konieczna była rozmowa z tym potworem. Kiedy dojechałam na miejsce nie miałam problemu z wejściem. Widok Nicka, ubranego w ten obrzydliwy strój więzienny. Myślałam, że w areszcie nie musi go nosić. Na moje szczęście musi. Minę, kiedy ujrzał mnie we wejściu zapamiętam do końca życia.
- Posłuchaj mnie Ty pieprzony draniu! Dlaczego to zrobiłeś? Ona nic od Ciebie nie chce! Ma w dupie Twoje pieniądze. Dziecko Vann nigdy Cię nie pozna. Powiemy mu że tatuś nie żyje. Jesteś skończonym dupkiem. Aaa i co do tego, że jestem adoptowana, to wiesz mów sobie co chcesz. Nie zależy mi na tym. Zresztą nie wiem kto uwierzy szurniętemu gwałcicielowi. ? kiedy wygarnęłam mu to wszystko, poczułam, że jeszcze trochę mi na nim zależy. Serce waliło mi jak oszalałe na widok jego niebieskich oczu. Ale to było nie ważne.
- Przepraszam. ? odpowiedział ze spuszczoną głową Nick.
Kiedy opuściłam ten budynek, ulżyło mi. Byłam szczęśliwa, że tu przyjechałam i że mu to wszystko wygarnęłam. Jedna czułam, że to jego przepraszam, było bardzo fałszywe. Miałam nadzieję, że teraz wszystko się ułoży. Niestety. Myliłam się.