''Czy wiesz co znaczy czekać na kogoś bliskiego, gdy serce nie pozwala kochać kogoś innego"
Było ciepło, grzały promienie słonecznie jak nigdy nikt by nie przypuszczał, że w tym skwarze mogło się coś stać. A jednak, ten dzień miał coś w sobie pięknego, a w tym pięknym było słowo 'miłość'. Rankiem miałam się uporać ze wszystkimi sprawami. Na godzinę 16 umówiłam się z Bogdanem. Chodzę z Nim około 7 miesięcy. Kochamy się bardzo, bez siebie nie możemy żyć. Bo łączy nas to piękne słowo 'miłość'. Nadeszła godzina 16 poszłam, aby spotkać się z Bogdanem, czekałam koło kawiarni. Powitaliśmy się serdecznie z pocałunkiem. Bogdan zaproponował mi spacer. Ja zgodziłam się. Długo spacerowalismy po parku, rozmawialiśmy ze sobą, żartowaliśmy. Tak byliśmy zainteresowani sobą, że niezauważyliśmy jak zrobiło się ciemno. Nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale ja bardzo Cię kocham. -Ja też bardzo Cię kocham, odpowiedziałam nieśmiało. Bogdan przytulił ją mocniej do siebie. Kochali się bardzo, ale Ewę coś zaniepokoiło. Ukrywała to przed Bogdanem, lecz on to zauważył, że posmutniała. Uśmiechnął się wesoło i przytulił ją mocniej do siebie -Kocham, kocham, kocham Cię moja najdroższa, kochana, jesteś moja i niczyja więcej, niczyja tylko moja. To było piękne spotkanie. Spotykali się bardzo często, ale coś między nimi się popsuło. Ona udawała, że tego nie widzi, ale Bogdan zaczął unikać jej. Kochała go i to bardzo. Wiedziała, że ma inną dziewczynę i że robi z niej idiotkę. Był łatwowierny, wierzył w to co ktoś mu powie. Był po prostu taki jakiego nie chciała widzieć. I tak nie mówisz prawdy. Jestem w krainie smutku i taką pozostanę. Po raz pierwszy widziałyśmy w jej oczach łzy. Nigdy nie płakała. Któregoś dnia zawołała mnie i zaczęła opowiadać po kolei. To było okropne, zrozumiałam jak bardzo cierpiała, ale dzielnie sie trzymała. Była osłabiona i wyczerpana. Robiłam, co mogłam, wszystko aby jej pomóc, ale ona była silniejsza. Wracałyśmy z zabawy, szła jakby udawała, zdziwiła nas, chciała ukryć ból, ale nie mogła. Jej rodziców nie było w domu. Poszliśmy do niej. Ewa położyła się na tapczanie i zaczęła mówić różne słowa. Nagle chwyciła się za bok i zaczęła jęczeć. Szybko zawołaliśmy pogotowie. Lekarz stwierdził atak serca,i wyczerpanie. Będzie żyła najwyżej dobę. Nie można jej pomóc. Siedzieliśmy przy nie: ja, Adam, koleżanki, kuzynki i jej rodzice. Nie odzyskała przytomności. Pierwsze słowo, które wymówiła to 'Bogdan'. Podniosła się i znowu upadła na poduszkę, była bez sił. Prosiła, abym tylko ja została. Długo opowiadała o Bogdanie. -Wiesz Krysiu, że dzisiejszej nocy odejdę. -Nie, co ty mówisz-przerwałam jej. -Tak dzisiejszej nocy o godzinie 24, w dniu kiedy ukończę 16lat. Kocham go i nigdy nie zapomnę, choć wyrządził mi krzywdę. Cenię go! -krzyknęła z bólu. Nie mogła więcej mówić. Mówiła tylko końcówki wyrazów. Płakała nie wiem czy z bólu czy z tego, że miała nas opuścić, zostawić nas i żyć spokojnie, ale za to z wielu powodów. -Pozdrów go ode mnie, ale nie zapomnij powiedzieć że życie jest piękne, że nikt go nie przełamie nawet mojej łzy. Z oczu jej spłyneła fala łez. Zrobiło się cicho, wiedziałam że znów traci przytomność. Powiedziała tylko dwa zdania: -Nie karzcie go gdy będzie mu żal. Pomóżcie mu proszę was o to. Do pokoju weszli wszyscy, mówiła z zamkniętymi oczyma. Usta jej były kamienne, na ramiona spadały długie, jasne włosy. Zaczęłam płakać, nie mogłam uwierzyć, że taka młoda, ładna dziewczyna niedługo odejdzie od nas i to na zawsze. Otworzyła oczy, usta jej zaczęły mówić. Mam 16lat i trudno mi oddychać, ale idę jeśli kocha się bez wzajemności, to tylko jest jedno wyjście: śmierć. Dlaczego musze iść tak daleko czy tak musi być. Uspokoiła się, ale łzy lały się na poduszkę. -Odchodzę od Was na zawsze. Nie zobaczymy się już nigdy. Ale pamietajcie, że była z wami dziewczyna radosna, a teraz jej nie ma. Gdy będę miała 18lat to powiedz mu żeby położył na mojej mogile 'biały goździk'. I nie mów mu więcej o niczym. Czuję, że ktoś mnie ciągnie do siebie. Mamo kochana, mameczko, dlaczego muszę iść tatusiu. Kochani moi komu wyrządziłam krzywdę? Dlaczego mnie tak surowo karzą. Ja chcę być z wami. Nie, ja nie chcę. Nie chcę umierać. Trzymała kurczowo palcami nasze ręcę. Płakała, nagle puściła i powiedziała: -Niestety musze pogodzić się z losem, ale nie zapomnijcie o mnie. W moim notesie są zdjęcia połóżcie wszystko do trumny, chcę być z podobiznami blisko, zajęczała z bólu. Z ust nie mogła wydobyć słowa. Powiedziała zdanie: nie martwcie się kochani, życie się wam jakoś ułoży. Życzę wam szczęścia. Żegnajcie kochani. Szkoda, że nie mogę pożegnać się z Bogdanem, on jest teraz daleko, ale to dobrze. Teraz pocałował swoją dziewczynę, tak jak mnie całował, przed kilkoma miesiącami. Żegnaj Bogdanie. Nie dokończyła, zmarła o godzinie 24, w dzień kiedy ukończyła 16lat. Pojechałam do domu. Po drodze spotkałam Bogdana. Był wesoły jak zawsze. Zapytał mnie -co ty tak wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc. -Dokąd idziesz-spytałam. -Do kolegi. -Co robiłeś wczoraj o godzinie 24? -Byłem z dziewczyną. -I całowałeś ją o tej porze, skąd to wiem? Ja też byłam zdziwiona skąd Ewa to wiedziała. -Masz pozdrowienia od Ewy-powiedziałam drżącym głosem. -A, dawno jej nie widziałem, podziękuj i pozdrów ją również. -Za późno to zrobiłeś, mogłeś ją pozdrowić o dzień wcześniej, może by tak nie cierpiała. -Co się stało? Zachorowała? -Ach, żeby tylko, cieszyłabym się razem z Tobą, ale niestety kochała Cię, a Ty ją zdradzałeś, zniszczyłeś. Powoli odrywałeś jej ręcę, nogi, oczy, zostało tylko serce. Zrobiłeś to wszystko i zniszczyłeś. Zostało tylko wspomnienia i ból. Widziałam jak nie chciała odejść, jak chciała żyć. Teraz już wiesz jaką była dziewczyną Ewa, którą tak nie nawidziłeś. -Powiedz co się stało. Nie chcesz powiedzieć, że Ewa.. -przerwałam mu. -Tak Ewa nie żyje. Jedna jej prośba do Ciebie, że masz położyć 'biały goździk' na jej mogile kiedy skończy 18 lat. Pierwszy raz ujrzałam w jego oczach łzy. Po raz pierwszy płakał jak dziecko. Zerwał się szybko i pojechał do jej domu. Wleciał jak szalony i ujrzał piękną Ewę, w białej ślubnej sukni. Teraz była uśmiechnięta, klęknął przed nią i całował jej ręcę. Teraz kiedy nie żyła, pokochał ją, ale było już za późno. Krzyknął: Kocham Cię moja najdroższa, nie odchodź tak daleko. Kocham Cię, słyszysz, kocham Cię. Zrobiło się cicho, a Ewy uśmiechnięte usta nie drgnęły. Płakal cichym głosem. Nie płacz, proszę Cię wstań -mówili, Ewa nie żyje, zapomnij o niej, poszukaj sobie innej dziewczyny i żyj z nią szczęśliwie. Ewa Cię nie słyszy, odeszła na zawsza. Bogdan płacząc całował ręcę Ewy. Długo jeszcze siedział koło niej.