I nie proszę o litość, mówię nie o to chodzi
Zabij, a nie pokazuj co mogłem w życiu zrobić
Może kiedyś dorosnę i w końcu zmądrzeje
I wcale mnie nie zdziwi, jeśli teraz się śmiejesz
Wiem, że wszelkie tłumaczenia zawsze pachną banałem
Ale proszę cię zrozum, człowieku, przegrałem
Choćbym jak się starał, na starcie jestem przegrany
A te rany, które miały się zagoić
rozdrapuje, ściąga strupy i częstuje szczyptą soli
Boli, ale to jego nie obchodzi,
on czerpie satysfakcję, a ja chcę ból ukoić
Jestem jak niewolnik w sidła pamięci złapany
Chciałbym uciec od niej, lecz nie daję rady
Im bardziej do tego dążę tym bardziej się oddalam
Zależny od ich wspomnień, których nie pochwalam
Pewne rzeczy choćbym skreślił krążą,
Są wciąż i nie spłoną jak oktany
Chociaż non stop mówią "czas leczy rany"
proszę Cię zamilcz, nie przypominaj co było między nami
To świat twardych zasad, tutaj nie mam przebacz
Patrzysz w niebo gdy do domu wracasz
Twoja gwiazda - z hukiem wystrzelona raca
Mam w pamięci wyryte pewne rzeczy co dręczą
Jak tylko o nich myślę przyśpiesza moje tętno
Choć to nie możliwe tak dzieje się zbyt często
Zbyt często by temu nie ulegnąć
Mam jedną szansę, nie wierzę w reinkarnację
Więc daje z˙ siebie wszystko, zanim na zawsze zgasnę!
Kurwa, załamali by się widząc siebie z boku.
Masz coś w sobie, co nie pozwala mi Cie skreślić,
chodź dziś myślę o Tobie tylko w czasie przeszłym.