Spłonie ból który trawi mi mózgoczaszkę
uwolnię się od ciała, moje myśli są nieważkie
A kiedy mnie zabraknie Ty złam się i nie bądź smutny
nie bądź smutna, udało Ci się mnie pozbyć
Ilu z was myśli, że jestem nieudacznikiem
mam takie marzenia jakie wy miewacie życie
Największymi wrogami jesteśmy my sami
życie, pasmo udręk przerywanych orgazmami
Na palcach liczę z kim łączy więcej niż kieliszek
Jesteśmy ofiarami tej pieprzonej praktyczności
używamy naszych ciał jako kart przetargowych
Noc płynie pomału, nie umiem zapisać żalu
wciąż cal po calu analiza tego nawału, bo
bólu z wokalu mi nie wyssie deser
Ma psychika to tama, przerwana,
rozbita, na raz wylewa ten dramat
Ja nigdy nie wygram, bo na szczycie wybiorę ból
Jeśli przegram życie to z honorem i chuj
Czasu ucieka, nasza tratwa prawie rozbiła się w chuj
Znów czuję ból, gdy moje życie szlocha
A pieprzona powłoka blokad wiąże stryczek w lochach
Krzyczę - Weź pokaż u podnóży kres podróży
Bo stres źle mi wróży, mówiąc- nie masz po co tu żyć
Chuj mnie obchodzi czy Cię jara moja morda
albo garderoba, albo że masz mnie za gnoja
Różnica między nami jest niewielka
Niestety nić porozumienia pękła
Co? Co pierdolisz, że sie zmieniłem
Różnica jak żyje, a jak żyłem
Szczęśliwe dzieciństwo - pół na pół
Mama wszystko by dla mnie dała, ojciec chuj
Zapaść w głęboki sen i się nie obudzić
Marzenie jak tlen, każdy może wyjść na ludzi
Mówisz jaki jestem, a nic nie wiesz o mnie
Nie wiesz o czym chce zapomnieć, w jakiej jestem formie
Szukasz sensacji? Coś Ci powiem
Że już praktycznie umarłem jako człowiek
Rozumiem ludzi co nienawidzą trzeźwości
Kolejna dawka złości wpierdala się w twój głośnik
Nieważne jaki nośnik, treść gra pierwsze skrzypce
Nie poznałeś mnie do końca, więc błędów nie wytykaj
Jestem ciągle pijany, upojony porażką
Miałem tak ogromne plany, ale moje słońce zgasło
I straszy martwą twarzą co wyraża mnie samego
Chciałbym być daleko, a nie ucieknę od tego
To tak banalne przegrać swoje życie
Może widzisz jak tworzę, może widzisz jak krzyczę
Może widzisz człowieka, który z każdym ma konflikty
Anioły już umarły, a maszkary wiesz przywykły
Witaj w moim piekle, tu nie dzieje się nic raczej
Poza tym, że wiesz czym szczęście, ale możesz tylko patrzeć
Potrafię tylko spieprzyć każdą relacje
Wiem, że mi nie wierzysz, ale teraz mam racje
To tak banalne prosić bez pokrycia
Nic nie dając w zamian, może nie nauczyli życia
To chyba nie ma sensu, teraz widzę to wyraźnie
Że czego nie zrobię, to na pewno się zbłaźnię
Próbuje myśleć dla kogo tutaj jestem
Skoro tylko uciekam, naprawdę nie chce
Się męczyć, a sumienie ciągle nie pozwala
Przekroczyć tej bariery, a nawet rodzina zlała
Ale proszę pamiętaj, jeśli kiedyś usłyszysz
Że z własnej woli z nikogo stałem się niczym