Kiedy mijaliśmy się powiedziałam mu "cześć". Tak poprostu i bezceremonialnie jakbyśmy byli zwykłymi znajomymi. Jakby między nami nie było tych wszystkich niedomówień, niespełnionych uczuć i i tej nieszczęśliwej miłośći.
Myślała o nim 25h na dobę, 32 dni w miesiącu, 366 dni w roku.
Była gotowa nawet kłamać samej sobie, że jest dobrze, aby tylko w końcu to uwierzyć.
Jednak mimo wszystko potrzebuję kogoś. Bo samotność mnie ogarnia, wplątuje w psychikę, przenika mózg. Ale mniejsza o to.
Chciałabym móc się do Ciebie przytulić, tak po prostu, bez słów.
-Znasz to uczucie?
- Jakie?
- Kiedy patrzysz na kogoś i wiesz, że on nie czuje tego co Ty?
Na zmianę ufam i wątpię. Chociaż to takie nierozsądne.
No hope, no love, no glory, no happy ending.
Należę do osób, które całkowicie pogubiły się w swoich uczuciach.
Mała iskierka nadziei, gdy przypadkiem nasze spojrzenia się spotykają.
I właściwie nie wiem jak mogę Cię
nazwać, bo przecież przyjaciele nie odchodzą.
W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, żeby być nierozłącznym, tylko o to, żeby rozłąka nic nie zmieniała.
Niektóre rzeczy nie wrócą i to czasami boli.
Chciałabym w końcu odnaleźć swoje miejsce na ziemi, mój cel życiowy..
Znaleźć szczęście..