*4J

Z punktu widzenia Julki

Na to ja: sorry Mateusz, ale śpieszy mi się do domu. W sumie z jakiej racji ma się laska starać o chłopaka? I przekaż swojemu przyjacielowi, że Elana to nie Roksana i ona się tak łatwo nie da. I poszłam. Ty czekałaś na mnie koło schodów. W drodze do szatni stwierdziłaś, ze zwijasz się z dwóch lekcji do ciotki, bo musisz i z nią pogadać, a po za tym nie możesz  patrzeć na Pawła. No to poszłyśmy do szatni i bez problemu wzięłyśmy kurtki. Ja cię ładnie na przystanek podprowadziłam i poszłam do domu. Wbiłam do domu, ogarnęłam się, zjadłam obiad i pojechaliśmy do tego Rzeszowa. Oczywiście ja wyzywałam, że tu jebie i wgl. Wbijam na górę do przychodni, a tam ludzi w chuj. Maciorka od razu sobie znalazła jakąś mamuśkę i gadała. A ja siedziałam obok jakiegoś wytrzeszcza co  się do mnie przytulał , a naprzeciwko siedział jakiś bułka i się do mnie uśmiechał jak hamburger. Po godzinie mi się rzygać od nich chciało i stwierdziłam, że idę sobie kupić coś do picia. No to poszłam do sklepu. Wbijam, wzięłam 3 tymbarki i paluszki. Stoję przy kasie i słyszę znajomy głos, ale stwierdziłam, że nie bd szukać jakiegoś wytrzeszcza w sklepie, zapłaciłam i poszłam. Poszłam się jeszcze przejść. Połaziłam trochę i zaczęłam kierować się w stronę przychodni. Jak nagle w kogoś nie jebne. Oczywiście ja na cały głos: kurwa koleś uważaj jak łazisz. On się obrócił a ja: ooo to ty. On taki uśmiech i: Kurde ale mamy do siebie szczęście. Ja: noo. Sorry tym razem to moja wina. I taki słodki uśmiech, na to znajomo-nieznajomy: Nie no okej. Jesteśmy kwita. A co ty tu robisz? Ja na to: A u lekarza jestem.  On tak na mnie i: A u jakiego? Bo ja też. Na to ja : u endokrynologa. A ten: No to chodź. Ja też. I poszliśmy na to drugie piętro. Wbijamy, ja do maciorki, że idę sobie usiąść tam dalej. On coś tam do swojej mamuśki i poszliśmy na sam koniec przychodni. Tam nie było ławek to siedliśmy sobie na podłodze. I zaczęliśmy gadać. Pierwsze pytanie jakie Salbertowa  zadała to: a jak ty masz właściwie na imię? A on: ooo kurde bo ja się nie przedstawiłem. Rafał. Ja taki uśmiech i: Julka. Ja taka happy siedzę, on takie wtf i: skąd jesteś. Ja na to: no z Ropczyc, a ty? On takie zmaranie i: Z Iwierzyc. Ja: aha. I myślę gdzie to jest. Doszłam do wniosku, że w swoim czasie się tego przecież dowiem xd Po wymienieniu się podstawowymi informacjami Salbertowa była prze happy, bo on wydawał się być idealnym chłopakiem. Nagle przychodzi mi sms, wyciągam telefon, patrzę ,,Kamil. Taki szoking i czytam: ,,Siema. Jula wiesz co doszedłem do wniosku, że popełniłem błąd, że wybrałem Adę. Ty jesteś jednak tą ważniejszą i wgl. Mam nadzieje, że mam jeszcze szanse. Proszę odpisz.. Ja zaczęłam lać i: Taaa już ci chuju odpisze. Rafał tak na mnie: I co jest? Na to ja: a nic. Taki dzieciak się do mnie dowala i się odczepić nie chce. On na to: Wiesz zawsze mogę się przejechać do cb pod szkołę i uśmiech. Na to ja: jak by co to wiem gdzie szukać. Na poczekalni się przeludniło i maciorka zaczęła się drzeć: Julcia, Julcia chodź bo zaraz my wchodzimy. No to wstaliśmy i poszliśmy na początek. W sumie została tylko maciorka, jego matka i jeszcze jedna taka. Więc ja się wymieniłam z nim gadu, fonem i facebookiem i weszłam do gabinetu.  U lekarki było śmiesznie bo nie umiałam się skupić na tym co ona gada i cały czas było: em co?, przepraszam może pani powtórzyć? I jak wyszłyśmy to maciorka narobiła mi przypału, ze ja się zachować nie umiem. No ale chuj. Pożegnałam się z Rafałem i poszłam. Oczywiście w drodze do domu, pierwsze co to do cb sms. Ale nie chciałam zdradzać szczegółów więc ci napisałam, że musimy się spotkać.