11.
Po kilku godzinach usłyszałam głosy, uciszające się z sekundy na sekunde. Dochodziła 2, więc pewnie wszyscy się zmywają, pomyślałam. Kiedy w domu nastała cisza, wzięłam moje piżamy i poszłam wziąć długą kąpilel. Zamknęłam drzwi na klucz i puściłam wodę do wanny. Po 40 minutach odświeżona wróciłam do pokoju. Tam zastałam Nathan'a siedzącego na podłodze i przyglądającemu się moim zalanym pracom. Na chwilę przystanęłam, lecz po chwili, zachowując się tak jakby go nie było, otworzyłam okno i usiadłam na parapecie. Wpatrywałam się jak zwykle w oświetloną ulicę i obserwowałam samochody.
- Nie wiedziałem, że tak rysujesz...- podniósł się i z moja pracą w ręku podszedł do mnie.
Kiedy był obok mnie, zwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam na jego, jak zwykle śliczne brązowe oczy.
- Nic zwyczajnego.- spojrzałam na rysunek, który trzymał i lekko się uśmiechnęłam.
- Może to się da jakoś...
- Nie.- przerwałam.- Trzeba to wyrzucić.- położyłam rękę obok mnie, aby Nathan zajął mniejsce obok mnie.
- Alan się martwi.. No bo... wiesz... to byli jego... y koledzy.- niepewnie na mnie spojrzał.
- Nie ma czym.- oparłam głowę o ścianę i zmusiłam się do szerokiego uśmiechu, na który kompletnie nie miałam ochoty.- Oni byli pijani, prawda? Nie gadajmy o tym.
- Harry też się martwił.- dodał po chwili ciszy.
Spojrzałam na niego. Od razu odechciało mi sie spać, ale nie chciałam pokazywać mojemu bratu, że się z tego cieszę.
- Kiedy poszedł?
- Na końcu. Chciał jeszcze się z Tobą pożegnać, ale myśleliśmy, że śpisz. Brian i Alan sa na dole. Sprzątają.
- Głupio się zachowałam nie?- zaczęłam się śmiać, przypominając jak krzyczałam na wszyskich.
- Wiesz, gdybyś wrzeszczała z byle powodu to może tak, ale wszyscy wiedzieliśmy ile czasu spędzasz na rysowaniu. Mogę się załozyć, że wszyscy jutro o tym zapomną, za dużo wypili.- objał mnie ramieniem.- Idź spać.- pocałował mnie w policzek i odkładając rysunek na swoje miesce wyszedł z mojego pokoju, gasząc światło.
- Powinnaś iść.- odezwał się Brian.
- Tak. To dobry pomysł.- powiedział Alan.
Przełknęłam kęs Chickera i zaczęłam się śmiać.
- Ale weźcie pod uwagę to, że ja niedawno dołączyłam do ich klasy.
- A kogo to obchodzi, skoro Cię zaprosili? Mogę Cię zawieźć, jak nie wiesz gdzie jest ta miejscówa.- dosiadł się do mnie Nathan/
Nagle sobie coś przypomniałam. Otworzyłam szeroko oczy i prawie zakrztusiłam się kolejnym kawałkiem mojego obiadu. Brat od razu zaczął mnie lekko klepać po plecach.
- Gdzie jest mama?- powiedziałam, kiedy tylko przełknęłam Chickera.
- Jak to gdzie?- Brian i Alan spojrzeli na siebie.
- Nic Ci nie pisała?- zdziwił się Nathan.
Pokiwałam przecząco głową i wzięłam swój pusty talerz odstawiając go do zmywarki.
- Do mnie i Brian'a napisała sms-a, że jedzie na jakąś delegacje, a do Nathan'a dzwoniła.- powiedział Alan.- Myśleliśmy, że Tobie też coś napisała.
- Kurde, miałem Ci powiedzieć.- zaczął się śmiać mój najstarszy brat.- Myślisz, że gdyby była urządzilibyśmy tu domówke? Aha, i jak coś to wszyscy grzecznie wczoraj spaliśmy i nic się nie działo.- zwrócił się szczególnie do Alan'a.
Chłopak kiwnął głową.
- To kiedy wróci?- zapytałam.
- Niedziela.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 16.
- Zmykam na górę.- powiedziałam i prawie biegnąc udałam się do swojego pokoju. Tam rzuciłam się na łóżo i wyjęłam swój telefon. 'To, o której do mnie wpadniecie?'- napisałam do Olivier'a. Po kilkudziesięciu sekundach napisał, że o 17:30 mam być gotowa. Zważając na to, że prawie całą sobotę przechodziłam bez makijażu i w piżamach, wolałam juz zacząć się ogarniać. Na dworze chmury przykryły słońce i zawitał zimny wiatr. Na samą myśl wyjścia na pole przeszły mnie dreszcze. Założyłam na siebie czarne rurki i dużą bluzę z azteckimi wzorkami. Na końcu poszłam do łazienki. Tam, przypominając sobie o blondynie i jej spółce postanowiłam wyglądać nieziemsko. Nałożyłam więc na moja twarz podłkad i delikatny, prawie niewiedzialiny puder. Mocno pomalowałam rzęsy, uważając na to, aby się nie skleiły i nałozyłam na usta bardzo jasną szminkę. Włosy lekko wyprostowałam tak, żeby loki zamieniły się w fale i spryskałam się moja ulubioną perfumą. Przygotowania to zajęły mi bardzo dużo czasu, bo nigdy jeszcze tak nie zwróciłam uwagę na wygląd jak teraz. Wzięłam mojego białego iPhon'a i zeszłam na dół. Kiedy weszłam do kuchni, chłopaków zamurowało. Wtem rozległ się dźwięk mojego telefonu. To Austin.
- Chodź w stronę przystanku.- usłyszałam, po czym rozległo się głośne 'piik'.
Schowałam komórkę do kieszeni i żegnając się z chłopakami wyszłam z domu.
- Nakrmcie mi Cookie'go!- krzyknęłam przez ramię i zamknęłam drzwi.
Psinka siedziała grzecznie i machała ogonem. Pogłaskałam ją i opuściłam teren mojego domu.
czytacie ? :)
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24