Hertha Insel - Wyspa na jez. Wulpińskim.
Kolejne ulubione miejsce letnich wycieczek mieszkańców dawnego Olsztyna. Po I-ej wojnie światowej restaurator Robert Rogalla (właściciel restauracji "Kopernikus", po wojnie "Pod Żaglami" przy Wilhelmstrasse-Pieniężnego), założył na wyspie pensjonat z gospodą. Na wyspę można było dostać się promem z Darethen (Dorotowo) lub łodzią wiosłową. Na wyspie znajdowała się też stadnina koni, gospodarstwo rolne, muzeum, sad. Duże powodzenie miała też pijalnia win porzeczkowych własnego wyrobu. Przybywali tu turyści z Niemiec, mieszkańcy wsi i Olsztyna. 21 lipca 1935 r. podczas podróży z wyspy w czasie burzy, 50 m od brzegu wsi, wywróciła się łódź motorowa. Z 24-ch pasażerów, utonęło 12
oraz jedna niosąca pomoc, mieszkaniec z Koenigsberg (Królewiec), który z brzegu pośpieszył na pomoc. Po tym wypadku pensjonat podupadł. W czasie II-ej wojny światowej zorganizowano "przybytek rozrywki" dla żołnierzy niemieckich.
Po 1945 r. był tu ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy KW Partii, a zabudowania przystosowano do nowych potrzeb. Po 1989 r. zakończył działalność.
W pobliskim Darethen żyła kiedyś dziewczyna imieniem Herta, córka bogatego gospodarza. Zakochała się w biednym rybaku z tej samej wsi, ale ojciec nie chciał o tym słyszeć. Żeby wybić jej to z głowy, pewnego dnia zawiózł na wyspę: "Za parę dni wrócę, może zmądrzejesz". Po paru dniach wrócił, ale córki nie było. Prawdopodobnie próbowała przepłynąc do wsi i utonęła. Wyspa miała dawniej nazwę Baciów Ostrów, potem Petrykowski Ostrów. Mieszkańcy Darethen odtąd nazywali ją Herta (Hertha). Potem opowiadano, że Herta pojawiała się na falach jako duch, ostrzegając rybaków przed burzą. Nie posłuchał jej kapitan promu, kiedy się pokazała, nie zawrócił i stąd ta tragedia.
Tutaj kilka dni w pobliskiej wsi (nie wiem w którym roku), spędziła prawnuczka Roberta Rogalli, która mieszka w Szwajcarii.