nie ogarniam swojego życia, nie ogarniam ludzi,którzy życzą mi jak najgorzej ,
a mijają mnie na ulicy mówiąc 'siema',
nie ogarniam fałszywej przyjaźni,
która ostatnio zdarza mi się często,
nie ogarniam tej jebanej miłości,
która ostatnio wystawia mnie do wiatru.
nie ogarniam siebie, życia, problemów.
jestem słaba, w chuj słaba. nie daję rady,
więc odsuwam się na bok..
ogólnie urodziny mile spędzone,cały dzień też... nocka,odpały i wogóle.. oderwałam się na chwile,ale rzeczywistość mnie niestety stawia na nogi,że nie żyję w bajce.. po co dałeś mi znowu nadzieję ..? po co ..? mam dość idę spać .. o 6stej położyłam się bo ryczałam jak głupia.
2 najgorsze ,wymuszone słowa to 'BĘDZIE DOBRZE' nie będzie. ja to wiem. przez ostatni czas wszystko się zawaliło i tak dalej trwa,a ja muszę po prostu się dostosować.. nie mam innego wyjścia. chwile słabości powodują,że opadam z sił i nie chce nic robić po prostu tkwię w tym bagnie. nie mam czasami ochoty nawet żyć...
no to dobranoc.