LUBIĘ CIĘ TAK BARDZO, ŻE ZGINIESZ JAKO OSTATNI
I po co? I po co to wszystko?
Nienawidzę jesieni, nienawidzę mojej jesiennej depresji, która za każdym razem doprowadza mnie do szału.
To już chyba taka moja popierzona tradycja.
Wszystko jest takie nieważne, takie omkłe, takie oczywiste i takie... dziwne.
Zwariuję... O ile jeszcze nie zwariowałam.
Takiego meksyku w głowie nie miałam już bardzo dawno i oby odszedł tak samo szybko, jak przyszedł.
Nie wiem.
Jest jakoś tak... Obojętnie (?)
jeśli jakieś pytanie, to tutaj: ASK