Pierwszy raz nie zależy mi na dodawanym zdjęciu, a to dlatego, że pierwszy raz bardziej zależy mi na opisaniu tego co teraz czuję.
Powiem coś nowego, albowiem pierwszy raz czuję, że się mega nudzę.
Chodzi o to, że ostatnio bardzo, ale to bardzo szybko ucieka mi czas, jeśli wraz z wiekiem mija coraz szybciej to ja niedługo zwariuję. Moje tygodnie są tak nudne, wszystkie są takie same z wyjątkiem śród i piątków w których jestem na uczelni. To są największe wydarzenia moich ostatnich tygodni, bo jadę rano do Lublina i wracam wieczorem, więc pod względem fizycznym dzieje się najwięcej.
No dobrze, wiadomo, że są jeszcze dni które spędzam z Nim, każde spotkanie jest wyjątkowe i nie oddałabym ich za nic w świecie. Jest mi z nim cudownie i najpiękniejsze, co w nim widzę to to, że naprawdę mu na mnie zależy i planuje ze mną swoją przyszłość. Czego trzeba więcej od związku? Mimo wszystko leżę teraz w swoim pokoju, UCZĘ SIĘ i mam w perspektywie spędzanie w taki sposób najbliższych kilku dni (z wyjątkiem środy i piątku) gdzie leżę... uczę się... i tyle.
Trochę mnie to przeraziło, czuję, że powinnam gdzieś odskoczyć, zrobić coś szalonego, coś kompletnie innego, bo ta rutyna doprowadza mnie do szału. W te dni w których wegetuję w domu nie wychodzę nawet na pole.
Z jednej strony chcę skupić się na tym przedmiocie i go zdać, z drugiej mam ochotę wyjechać nad morze, żeby dotknąć dłonią piasku a nie tylko kołdry z łóżka i klawiatury pod moimi palcami, by przewijać kolejny plik do nauki przygotowując się na kolosa.
Bored to death