Zostały dwa dni do Grecji. A tak naprawdę to trzy zanim zjawię się na miejscu, a może to już będzie środa... chyba tak. Trochę sie tam jedzie. Ogólnie to jestem pesymistką raczej i już widzę kilka niedociagnieć i rzeczy, które sprawią, że ten wymarzony wyjazd nie będzie idealny. Chociażby to, że mam zapalenie gardła, chociaż do tego już przywykłam. Mam nadzieję, że mimo wszystko będę tam sie genialnie bawić i, co najważniejsze, zrobię mnóstwo ciekawych zdjęć, co pozwoli odżyć temu blogowi. Szczególnie liczę na zdjęcia pod wodą, ale zgrać je na płytkę i opublikować tu będę mogła dopiero gdzieś we wrześniu. O ile wyjdą dobrze, bo jednorazowy aparat podwodny za 50 zł raczej szału nie robi.
Hope