Liczyła, że to będzie jej ucieczka, że się uwolni. Sądziła, że gdy będzie na drugim końcu świata, za oceanem to coś się zmieni. Miała złudną nadzieję, że jej niebiesko-szare oczy więcej nie zapłaczą, że nie będą smutne. Miała nadzieję, że jej usta nie bedą krwawić, że jej blond włosy będą w końcu ułożone, że jej wygląd będzie przykuwał uwagę, że na twarzy będzie malował się uśmiech. Uśmiech, którego tak dawno nie było, ten szczery, prawdziwy, jedyny w swoim rodzaju. Okazało się być jak zawsze, takie już życie małej artystki, uwięzionej w filigranowym ciele, zupełnie nie w tym wymiarze. Wydaje się jakby nikt jej nie rozumiał, jakby zadręczała się każdą głupotą, ale tak już jest, ludzie tego nie pochwalają, dlatego tak dobrze wychodzi jej udawanie, że wszystko jest wporządku. Stąd kiedy gwiazdy już widać na granatowym niebie, jej oczy zaszklone łzami, myśli plączące się między sobą i ten niepokój, który towarzyszy jej już od jakiegoś czasu. Niektórzy mówią, że to depresja, inni zaś mówią, że to brednie. Jedni uważają ją za najpiękniejszą istotę, a inni za normalną dziewczynę. Są tacy, którzy pozornie ją rozumieją, jednak nie wiedzą wszystkiego, nikt nie wie i to jest piękne. Zdarza jej się pisać o emocjach, słowa są dla niej bardzo ważne, zawsze były. Raz wychodzi coś genialnego a innym razem coś czego czytać się nie da, dokładnie tak samo jest w jej życiu raz jest źle a raz dobrze. Artystka ma to do siebie, że lepiej jej się pisze kiedy jest źle, spoglądając na ciemnogranatowe niebo w poszukiwaniu księżyca. Księżyca, którego melodii dawno już nie słyszała.