Kiedyś znajdę drzewo sięgające do samego nieba, będę się na nie wspinać pozostawiając za sobą kłopoty, smutki, zmartwienia, i nie będzie się nic liczyło tylko to aby wyjść wyżej, do szczęścia. Gdy już będę na szczycie usiądę na gałęzi która się złamie, runę w dół na zderzenie z rzeczywistością... ale po tym już się nie podniosę , nie znajdę kolejnego drzewa które pozwoli mi zapomnieć o wszystkim, mnie już nie będzie