Wika :))
Ostatni tydzień był istnym szaleństwem. Od wtorku do weekendu nie wychodziałam z pracy, los czasami płata figle. W sobotę po czterech godzinach snu pojechałam na wesele, które było bez wątpienia najlepszym jakie widziałam. Dość dalekie od naszysz okolicznych klimatów, ale miło było zobaczyć coś innego. Po dobie imprezowania znów przespaliśmy się kilka godzin i wróciliśmy na poprawiny. Szkoda, że zleciały tak szybko. Później jeszcze sześć, czy siedem godzin drogi do domu i znów leżałam w naszym ciepłym łóżeczku. W poniedziałek rano czułam, że chcę tam zostać na tydzień.
Jeszcze tylko dziś, jutro i cztery dni wolnego. Wiosna jest niesamowita. Planowałam pojechać na rower i pograć w siatkę, albo wyciągnąć wreszcie mojego fotografa na foty, ale pogoda chyba mi na to nie pozwoli. Może to i lepiej, bo mam do przerobienia chyba z tysiąc zdjęć, z czego połowa jest w rawach. Trzymajcie za mnie kciuki.
Jest mi dobrze w kwietniu, ale maj zapowiada się naprawdę przyjemnie. Łącznie dwanaście dni wolnego, pierwszy wakacyjny wyjazd, kolejne urodziny. Preraża mnie fakt, że czas ucieka tak szybko.